środa, 29 sierpnia 2012

Singapur cz.II

Muzułmanie rozpowszechniają swoją religię na całym świecie, uważając, że jest ona jedynie słuszną religią na tej Ziemi. Nie są tolerancyjni, chociaż wymagają tolerancji od innych w stosunku do siebie. Stanowią bogatą warstwę społeczną i wspierają się nawzajem. Skupują ziemię i budują bez przerwy nowe meczety, a każdy z nich coraz większy i bardziej okazalszy. W Singapurze, nie tylko w dzielnicy arabskiej stoją meczety. Ten znalazłam w Little India na ulicy Dunlop Street nr.41

Meczet Abdul Gaffor w dzielnicy Little India
Akurat odbywały się  modły i wiele butów stało na dziedzińcu pod tabliczką z zakazem wchodzenia butom poza tą granicę (na tabliczce czerwone kółko, a w nim para butów). Taki parking dla butów. Powiedziano mi, że mogę zwiedzać tą muzułmańską świątynię za darmo, ale w określonych godzinach i we właściwym ubraniu. Budowla sama w sobie jest piękna, to trzeba przyznać. Na wprost, w tej niskiej przybudówce, mieści się szkoła dla islamskich dzieci. Niemal przy każdym meczecie umieszczono szkołę muzułmańską. Widocznie Muzułmanie nie chcą, aby ich dzieci mieszały się z innymi dziećmi, co by nie daj Boże wiązało się z przenikaniem religii i światopoglądów młodych ludzi.                 

Meczet Sułtana, zwany bijącym sercem Muzułmanów
Meczet Sułtana znajduje się  na ulicy Baghdad Street i charakteryzuje się lśniącymi, złotymi kopułami, które widać z różnych punktów miasta. Został zbudowany w 1928r na siedlisku poprzedniego meczetu zbudowanego 100 lat wcześniej przy pomocy finansowej Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Jak widać już bardzo dawno temu islamiści umieli zadbać o pieniądze spoza własnego kręgu wyznawców. Podobno to wsparcie zostało wymuszone przez sułtana malajskiego, inaczej nie byłoby możliwości wykupu Singapuru. W 1975r Meczet Sułtana został wpisany na listę narodowych zabytków Singapuru. Wszyscy się nim zachwycają, a mi się najbardziej podoba stary, błękitny Meczet Malabarski, no ale ja się nie znam na meczetach, więc nie będę się upierać.

stare z nowym, to stałe współistnienie w Singapurze
 Kiedyś, w XVw, gdy cały półwysep malajski stanowił jeszcze jedną całość, wyznawcy islamu, poczynając od Malaki szli ze swoim odkryciem, że to Allach głosił jedynie słuszne przykazania, którym wszyscy na świecie powinni się poddać. Tak opanowali całą dzisiejszą Malezję i wkroczyli do Singapuru. Muzułmanie w Singapurze mają swoje prawa określone przez parlament i powołaną Radę d/s Islamu. Ale ja nadal uważam, że żądania Muzułmanów idą za daleko, a ich credo, że: "Bóg posłał do Mahometa archanioła Gabriela, zwanego Dżibril, aby dopełnić objawienia i zbudzić wśród ludzi profetę wieszczącego wszechwładzę stwórcy wszechświata, Boga jedynego-Allacha, przyjście sądnego dnia, nagrody wieczne dla sprawiedliwych i kary nieskończone dla lekceważących rozkazy Boga",jest nieakceptowalne przez przytomnych ludzi. To w myśl tych przykazań islamiści wybijają nas tak masowo w aktach terrorystycznych i nie przestaną, dopóki wszyscy ludzie na ziemi nie przyjmą słów Allacha za jedynie słuszne i dopóki nie nawrócą się Ci grzesznicy wstrętni.

Brama do dzielnicy muzułmańskiej
Nie mam nic przeciwko żadnej religii, chodzi mi tylko o to, aby każdy wyznawał taką, jaką sam chce i nie przymuszał innych do stosowania wybranej przez siebie samego. Dlatego mam też krytyczny stosunek do misji chrześcijańskich w czasach kolonizacji świata przez Hiszpanów, Francuzów, Anglików i innych. Sami zagarniali cudze kraje, eksploatowali je, wykorzystywali do ciężkiej fizycznej pracy rdzennych obywateli zagarniętego bezprawnie kraju  i jeszcze do swojej wiary zmuszali tych biednych ludzi. Po prostu nie toleruję w życiu żadnego przymusu. Każdy swój rozum ma, jak również własną wolę i nikt nie dał żadnemu człowiekowi prawa do zmuszania do czegokolwiek innego człowieka. Żyjemy na tej samej planecie i takie same prawa na niej mamy do przeżycia tych kilkudziesięciu lat, jakie jesteśmy w stanie- na swój własny sposób. Muzułmanie czczą swojego Allacha, to niech sobie czczą. Nawet zaciąganie muezinów, wzywających do modlitwy swoich wyznawców, mi nie przeszkadza, ale niech nie twierdzą, że wszyscy inni też muszą tego Allacha czcić, a jeżeli nie będą, to muszą umrzeć. Tolerancja, to chyba w tych czasach problem najważniejszy, bo wszystkie wojny i terror to się z braku tolerancji biorą. No i z chciwości również. Wszystkie kraje świata powinny już w przedszkolach i szkołach uczyć dzieci tolerancji, konkretnie, praktycznie i z wielkim naciskiem, to by tyle nieszczęść ludzkich na świecie nie było. Zamiast lekcji religii, winny odbywać się lekcje o wszystkich religiach świata, pozostawiając wolność wyboru. I tyle.
Aby przyjąć wiarę w Allacha wystarczy trzy razy powtórzyć - la ilaha illa-l-lah wa Muchammad rasulu-l-lah, natomiast wystąpienie z tej religii nie jest możliwe. Za wyrzeczenie się wiary w Allacha grozi śmierć. Ale przecież wymówienie tej formułki przez Europejczyka, to już sama w sobie sprawa karkołomna. Widać nie jesteśmy stworzeni do tej wiary i tyle. Miejmy nadzieję, że w najbliższym stuleciu Muzułmanie nie zdążą opanować świata, a następne stulecie będzie może już na innej planecie?

Abdul Gaffor widziany z boku
Ponieważ w Singapurze, który przecież jest bardzo małym państewkiem, występuje wiele różnych wyznań, Parlament z udziałem Rady Narodowej Kościołów Singapuru, uchwalił w 2003r Deklarację o Harmonii Religijnej. Część duchowieństwa wystraszyła się takiego podejścia do sprawy z obawy, że ludzie mogą swoje przekonania religijne zmieniać, jeżeli taka międzywyznaniowość będzie tolerowana, no i sama wiedza w narodzie na ten temat jest niebezpieczna. No właśnie. tak więc Harmonia Religijna w Singapurze prawdopodobnie padła i nie będzie stosowana. Nie wiem. Trzeba obserwować, jak się to dalej potoczy.

strzeliste wieżowce, a u ich stup-budynek obecnego parlamentu
Nie mogąc znaleźć w mieście informacji turystycznej, która w przewodniku była, a w określonym miejcu, na ulicy jej nie było, weszłam do luksusowego hotelu Singapur, bo on akurat na mojej drodze stanął niespodziewanie i skierowałam się do recepcji. Klimatyzowane wnętrze dało mi chwilę wytchnienia od upału panującego na ulicy. W drzwiach, jak również przy schodach i windach, stali panowie w złotych. lśniących surdutach, ale żaden mnie nie zatrzymał. Poprosiłam pana w recepcji, aby mi pomógł zlokalizować tą IT, bo gdzieś tu niedaleko powinna być, ale pan też nie wiedział, co mnie bardzo zdziwiło. Ale uprzejmość Singapurczyków jest naprawdę godna podziwu, pomimo, że nie wyglądałam na bywalczynię tej klasy hotelu, w jakim on pracował, poprosił abym usiadła, dał mi wody mineralnej, a sam wszedł do internetu i wydrukował mi mapkę, na której IT była zaznaczona. Wytłumaczył, czym dojechać. Powiedziałam, że I,m wolked on meyself legs. W takim razie pan na wydruku pociągnął pisakiem linię po ulicach, którymi najkrócej przemieszczę się pieszo z hotelu do Informacji Turystycznej mieszczącej się na Orchad Road. Naprawdę w Singapurze człowiek sobie ze wszystkim poradzi, bo ludzie są uprzejmi i przychylni innym.

Mały Singapurczyk na Orchad Road   
                                               


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz