piątek, 24 sierpnia 2012

Singapur cz.I

Zamieszczę tutaj trochę wspomnień i zdjęć z Singapuru. Podobało mi się bardzo to miasto-państwo, tak że wracając do Sri Lanki, aby odlecieć do domu, do Polski, ponownie się w Singapurze zatrzymałam na kilka dni, aby pooddychać tamtą atmosferą. Dobrze się czułam w Singapurze. Dla mnie to miasto idealnie połączyło tradycję z nowoczesnością w sposobie bycia i z tolerancją dla wszystkich nacji i religii świata. Nowoczesny i wielokulturowy kraj, a ludzie bardzo uprzejmi i zadowoleni z życia.

oto Singapur! dzielnica biznesu
Z Malezji do Singapuru postanowiłam pojechać autobusem. W informacji powiedzieli, że do Singapuru autobusy jeżdżą co godzinę, więc kłopotów żadnych być nie powinno. Gdy jednak nadszedł dzień, w którym postanowiłam wyruszyć w drogę, dowiedziałam się na dworcu, że najbliższy autobus będzie za półtorej godziny. Dlaczego? ano dlatego, że to znowu sobota! historia się powtórzyła. Co ja z tym mam za kłopot! Ilekroć zbiorę się w końcu do wyjazdu, to zawsze jest weekend, mimo że ciągle sobie obiecuję nigdy w dni wolne od pracy nie podróżować, bo wtedy całe rodziny miejscowych na weekendy wyjeżdżają i wszędzie jest tłok - w autobusach, pociągach i na drogach. A na dodatek środki transportu rzadziej kursują, niż w dni robocze. Obiecuję sobie, ale nigdy nie udaje mi się tych obietnic dopilnować. No więc zostawiłam bagaże w przechowalni i poszłam do miasta. Wróciłam na czas, ale i tak mieliśmy opóźnienie.
mój hotelik Cozy Corner
Pracownicy nie mogli zdecydować się, który autobus do Singapuru puścić, ten co miał awarię i go reperują, czy podstawić inny. Po 40-tu minutach dyskusji uporali się w końcu z problemem i wyruszyliśmy.
W weekendy również trudniej jest o tani hotel, ponieważ przyjeżdża tutaj dużo azjatyckich turystów, szczególnie Malezyjczyków, ale też  Tajlandczyków no i Australijczyków zawsze tu sporo. Za gapowe się płaci, wylądowałam w weekend więc musiałam sobie jakoś poradzić i  tanie spanie znaleźć.

widok na t.zw. durian, czyli Esplanada-Theatres on the bayis
Różne języki europejskie słychać na ulicach miasta, ponieważ w Singapurze dużo turystów przesiada się na inne samolotowe trasy i kilku lub kilkunastogodzinne przerwy w przelocie poświęcają na zwiedzanie tego uroczego i dobrze zagospodarowanego  miasta. Sporo turystów przyjeżdża tutaj dla samego Singapuru. Dobrze jest odpocząć tutaj np. po wielomiesięcznym tułaniu się po biedniejszych krajach azjatyckich.   
Autostrady i inne drogi publiczne zarówno w Malezji, jak również w Singapurze są bardzo dobrze utrzymane, więc podróż przebiegała szybko i bez zakłóceń. Takie szosy, to naprawdę marzenie! przynajmniej dla mnie, dla Polki.

 ulica o zmroku
Jak przewidziałam, tak było. Hotele drogie, guesthausy i hostele miały full gości, no tylko siąść i płakać! jak ja mogłam w weekend do tak obleganego przez turystów miasta się wybrać? W guesthausie zapełnionym po brzegi, pan doradził, abym poszła na ulicę North Bridge Road , gdzie znajdę tani hostel "Coza Corner".
Po drodze zaglądałam też do innych, ale ceny nie były dla mnie. 40 S$ (dolarów singapurskich), 60 S$, a nawet 120 S$! w jednym hostelu na przykład, było brudno, nieapetycznie, a właściciel życzył sobie 45 S$ za noc, a do tego internet płatny 2 S$ za 20 minut! dla gości hostelowych! - niektórzy właściciele noclegowni naprawdę zatracają umiar w żądaniach. ( 1 S$ to ok.2,50 - 2,60 zł)

tu jadłam śniadania-po prostu na ulicy, przed hostelem

W końcu doszłam do Coza Corner, ale tam również nie było już miejsc. Hostelarze  szczerze próbowali mi pomóc i zdecydowali, że udostępnią mi maleńki pokoik, warunkowo, na tą jedną noc w swoim Guest Housie, dwie ulice dalej. Pokój ten był już zarezerwowany i zapłacony od następnego dnia, od godziny 10.oo. Byłam szczęśliwa, że poszli mi na rękę, bo mogłam wziąć prysznic, zostawić rzeczy i już na spokojnie iść w miasto szukać innego hotelu. Naprawdę w tym Singapurze są bardzo mili ludzie. Pani z ulicznej stołówki przed Coza Corner powiedziała, żebym się nie martwiła, ona coś załatwi dla mnie z tym menem z recepcji. Mam sobie spokojnie zwiedzać miasto.

no to sobie zwiedzałam
Wieczorem, gdy wróciłam z miasta i jadłam u niej kolację, powiedziała, że tomorrow morning  mam się zgłosić do recepcji, dadzą mi kartkę do swojego hostelu (tam gdzie byłam najpierw) i dostanę łóżko w czteroosobowym żeńskim pokoju za 17 S$. No! to rozumiem. To jest dobra propozycja. Bo w tym Guest Hausie bylo dla mnie za drogo na dłużej-22 S$. Tak więc od następnego dnia miałam tani nocleg w nieskazitelnie czystym hostelu, urządzonym w stylu IKEA. Problem był tego rodzaju, że moje łóżko było na piętrze. Poprosiłam boya, że gdy się jakieś łóżko na parterze zwolni, to ja bym bardzo chciała je zająć. Prosisz i masz. Następnego dnia po powrocie z miasta, znalazłam swoje rzeczy przełożone na parter, przełożyli też moją pościel i pytali czy się nie gniewam, że się porządzili, ale mnie nie było, a akurat łóżko się zwolniło na dole i trzeba było szybko zadziałać. Jakże miałam się gniewać! podziękowałam im serdecznie, że pamiętali o mojej prośbie! Bardzo sympatyczna obsługa jest w Coza Corner! mogę spokojnie ten hostel polecić innym podróżnikom.

kolorowe domki singapurskie
Z folderów i przekazów innych ludzi wiedziałam, że w Singapurze czystość na ulicach wręcz sterylna jest i jeśli ktoś rzuci na ziemię jakiś śmieć czy chociaż papierek od cukierka, to zaraz wyrasta przy nim policjant i mandat pisze. Spacerowałam po mieście i pod tym kątem również przyglądałam się ulicom. Nie jest prawdą ta sterylna czystość i czujność policjantów. Może w porównaniu z czystością w Sri Lance, to tak. Ale ogólnie rzecz biorąc, tu i ówdzie jakieś papierki leżą na ziemi, a za każdym rogiem ulicy nie czai się policjant. Rzecz w tym, że ulice w Singapurze są często i porządnie sprzątane, śmieci nie wyrzuca się po kątach, dba się również o czystość w bramach i na podwórkach i dlatego w całym mieście jest tak czysto, miło i przyjemnie, a nie z powodu reżimu. Ludzie nauczeni są tu porządku od zawsze i sami o tę czystość dbają, a wtedy i służby miejskie za dużo pracy nie mają. W Malezji i Tajlandii też czysto było na ulicach, więc pod tym względem Singapur nie wyróżnia się  w jakiś wyjątkowy sposób. Obaliłam chyba mit.

przed planetarium.
 Singapur zwiedzałam pełna podziwu dla jego zróżnicowanej architektury, ale pomimo, że nadal byłam w Azji - w architekturze tego miasta-państwa nie znalazłam starych zabytkowych budowli, ciężkich świątyń, jakie oglądałam w Sri Lance, Tajlandii, Indonezji czy Malezji. Singapur to nowoczesne miasto. Pozostałe po angielskim kolonialiźmie budynki są imponujące! wszystkie odnowione, kolorowe, po prostu piękne! W całym mieście coś się buduje lub remontuje, ale zbytniego bałaganu budowlanego nie ma. Trzeba tylko uważać, gdy robi się zdjęcie, aby dźwig, czy betoniarka nie weszła w kadr. Poza tym jest ok!

w tle Hotel Marina Bay Sonds w remoncie-obok Merlion bliźniak
 Wiem, że większość turystów jeździ do krajów tropikalnych ze względu na błękit oceanów i plaże, omijając jak tylko się da - miasta. Ja natomiast uwielbiam zwiedzać miasta! Miasta i lotniska to dla mnie główne atrakcje egzotycznych krajów. Dopiero gdy  umęczę się do cna chodzeniem po ulicach, parkach, muzeach, wystawach i wszystkim tym, czym mnie dane miasto zauroczyć może - wówczas dopiero kieruję swoje kroki na plażę i pławię się z rozkoszą w oceanie. Taką już mam przypadłość.

Teatr Wiktoria mieszczący się w budynku kolonialnym
Teatr im.Królowej Wiktorii zbudowano w 1862r na cześć królowej angielskiej oczywiście. Mieści się on przy Placu Padang. Przed teatrem stoi pomnik sir Rafflesa, twórcy Singapuru, o którym napiszę trochę więcej w części historycznej, w następnym poście. Raffles jest po prostu wszędzie i wszystko, co znajduje się w Singapurze, nosi jego imię.

Parlament ( to ten niski budynek)
Kiedyś parlament singapurski mieścił się w innym budynku. Obecnie mieści się w niskim, chociaż obszernym budynku, stojącym wśród szklanych, nowoczesnych wieżowców, w dzielnicy biznesu.

Merlion - symbol Singapuru
Nie mogłam znaleźć Merliona - lwa z rybim ogonem, czyli słynnego symbolu Singapuru. Uprzejmy Singapurczyk wytłumaczył mi rzeczowo: musi madam wsiąść tutaj na North Bridge Road w autobus, przejechać przez most, gdzie North przechodzi w South Bridge Road, wysiąść, skręcić w lewo w Pickering Street, która przechodzi w Church Street i dalej w Fullerton Road. Tam, nad Mariną Bay będzie  Merlion Park, gdzie stoi słynny Merlion. Łatwe? aż mi się w głowie zakręciło!, ale trafiłam bez kłopotu, bo pan widząc mój wytrzeszcz oczu, na kartce mi to rozpisał, żebym idąc, ciągle mogła sprawdzać, czy w dobrym kierunku podążam.

nocne powroty po balangach
Czy mówiłam już, że nie znam języka angielskiego? ani żadnego innego, oprócz polskiego? Jeżeli jednak spotyka się ludzi pozytywnie nastawionych do innych ludzi, to się tak szybko nie zginie, nawet w Singapurze. Dla zainteresowanych powiem, że potem znalazłam bliższą drogę do Merliona - z North Bridge Road wystarczy skręcić w Parliament Plac i na Fullerton Road, która wiedzie wprost na most Andersona i już. Lew z rybim ogonem stoi w Parku Merlion, przy ujściu do morza rzeki Singapur, obok tego mostu. Ciągle zbiera się tam mnóstwo ludzi, nie tylko turystów i szczególnie wieczorem. Singapurczycy lubią się bawić wieczorem! oj lubią!
turystyczny autobus
Takich turystycznych autobusów w Singapurze jest więcej, a każdy w innych kolorach, chociaż wszystkie z uśmiechnętą mordką i z zalotnym oczkiem wabiącym turystów. Ja zwiedzałam miasto na własną rękę. Czasami chodziłam pieszo, czasami jeździłam metrem, kolejką sky train, a czasami autobusami miejskimi, jak to samotny podróżnik. Jednorazowy bilet autobusowy kosztował od 1,00 S$, więc tani nie był. Płaci się w zależności od ilości przystanków. Na każdym przystanku wisi tabliczka z nazwami przystanków.  Przy każdym z nich napisano cenę biletu, jaki należy kupić, chcąc tam dojechać. Wsiada się przednimi drzwiami do autobusu, wrzuca się odliczoną kwotę do blaszanej skrzynki znajdującej się przy kierowcy, z otworu wyskakuje ticket i się jedzie, proste? Czasami na przystanku nie ma rozpiski. Wówczas mówimy kierowcy, na jaką ulicę chcemy jechać i kierowca mówi: 1,40, 1,60, 2,10 itd i dalej obsługujemy się sami. Podobnie jest w metrze. Płaci się w zależności od długości jazdy.

   w chińskiej dzielnicy
Każdy kraj azjatycki ma swoją chińską dzielnicę. Tak już jest i koniec. Chińczycy są po prostu na całym świecie i wszędzie gdzie się osiedlają, natychmiast tworzą swoją dzielnicę Chinatown, z budynkami i świątyniami w chińskim stylu architektonicznym, z ulicami pełnymi kolorowych bazarów, ukwieconymi parkami, a wszystko jest obowiązkowo ozdobione czerwonymi lampionami. Żyją bardzo kolorowo i po swojemu. Wybudowanie w 1869r Kanału Sueskiego przyczyniło się do umocnienia pozycji singapurskiego portu handlowego i powodowało dalszy jego rozwój. Przybywało więc też ludzi widzących w tym rozwoju swoją szansę życiową. Singapur, poprzez swoje dogodne położenie i wolny port, przyciągał kupców, którzy wędrowali między Europą a Azją w nieskończoność. Jedni wracali, inni osiedlali się na stałe w dogodnych dla siebie miejscach. Chińczyków zawsze było za dużo w ich ojczystym kraju, więc osiedlali się masowo we wszystkich zakątkach swiata, do których tylko udało im się dotrzeć.

 Uroczystości w chińskiej świątyni Kwan Im Thong Hood Cho
Singapur był palony, kolonizowany, bombardowany z lądu, wody i powietrza, okupowany i wszystko to wytrzymał, odradzał się i rozwijał. Po II wojnie światowej, kiedy zakończyła się japońska okupacja, a kończyła się ona w każdym z okupowanych przez Japończyków krajów, natychmiast po zrzuceniu przez Amerykanów dwóch bomb atomowych na dwa miasta japońskie - chińska partyzantka komunistyczna próbowała wykorzystać moment dezorientacji i wprowadzić tu swoje komunistyczne porządki. Nie było raptem Japończyków, Anglicy nie byli pewni, czy nadal są kolonizatorami, czy też świat już jest nie ten, Chińczycy, którzy dominowali już wcześniej na Półwyspie Malajskim, kuli żelazo, póki gorące - to wystarczyło aby Singapurczycy oprzytomnieli i zabrali się do myślenia i do roboty.

chińskie korporacje i banki są też w dzielnicy biznesu
Ostatecznie w 1946r oddzielono Singapur od Związku Malajskiego, Anglicy odzyskali kolonię singapurską, ale już na nowych warunkach, Singapur tym samym uchronił się od komunizmu. W 1955r odbyły się w Singapurze wybory generalne. Zwyciężył Front Pracy i pierwszym szefem Ministrów został David Marshall. Od tej chwili Singapur parł do całkowitej samodzielności, aż do skutku. Anglicy wycofali się dopiero w 1963r. Było jeszcze kilka zawirowań politycznych, ale przez ten cały czas Singapur prężnie się rozwijał, aż w końcu zdecydowano, że Singapur będzie państwem samodzielnym, co ogłoszono w dniu 9 sierpnia 1965r

filmowcy nagrywają scenę na jednej z uliczek
Mieszanka etniczna jednak pozostała i do dnia dzisiejszego dzieci w szkołach uczą się nie tylko języka angielskiego, ale również malajskiego i chińskiego. Mimo, że Państwo decydowało o  każdej dziedzinie życia obywateli, Singapur rozwijał się rytmem narzuconym przez gospodarkę kapitalistyczną, a w świecie mówiono o gospodarczym cudzie Singapuru. Czystość w Singapurze też zapanowała z powodu odgórnych zarządzeń państwowych. W razie nie respektowania przepisów, kary były wysokie i bezwzględnie egzekwowane, więc wszyscy skrupulatnie je przestrzegali, aż się przyzwyczaili. Obecnie Rząd trochę poluzował, zliberalizował swoje podejście do pewnych tematów i dlatego papierki na ulicach mogą się już pojawić. Wieczorem i tak wszystko jest sprzątane. Z przyzwyczajenia.

Słoń przed starym Parlamentem
Stary Parlament mieścił się w budynku zbudowanym w XIXw dla jakiegoś bogatego kupca. Przed tym pęknym wiktoriańskim budynkiem stoi słoń z brązu - prezent od króla tajlandzkiego Ramy V, który w 1871r bawił z wizytą w Singapurze. Teraz w tym budynku znajduje się The Arts House, czyli Dom Sztuki.

W Singapurze nie ma zaniedbanych budynków
Charakterystyczną budowlą w Singapurze, oprócz Esplanady (dwóch bliźniaczych kopulastych budynków podobnych do owocu durian-durian) i Mariny Bay Sands (trzech bliźniaczych szklanych wieżowców po 55 pięter każdy, zwieńczonych płasą budowlą przypominającą deskę surfingową, która za mojej bytności była niestety w remoncie) jest też młyńskie koło, czyli Singapore Flyer. Nie mogę się zdecydować, czy to największe na świecie koło pasuje do nowoczesnej zabudowy Singapuru, ale faktem jest, że to budowla rozpoznawalna i dobry punkt orientacyjny miasta.

 Singapore Flyer
To młyńskie koło ma 165 m wysokości. Można wjechać na jego szczyt i podziwiać cały Singapur, a może i jeszcze dalszą okolicę z takiej imponującej wysokości. Nie wiem, nie wjechałam tam, ponieważ to bardzo droga przyjemność, która kosztuje 30 S$. Trochę szkoda, bo zdjęcia zrobione z takiej wysokości byłyby zachwycające. Pozostało mi dalej zwiedzać to piękne miasto lwa, pełznąc po ziemi i z zadartą do góry głową oglądać szklane wysokościowce.

Hotel Fullerton przy placu o tej samej nazwie
Robert Fullerton był pierwszym gubernatorem Zjednoczonych Kolonii, do których w XIXw należał Singapur. Ten ogromny i piękny budynek jego imienia, pamięta ciekawe historyczne wydarzenia. Pierwotnie mieściły się tutaj różne urzędy,  departamenty i ministerstwa oraz Izba Handlowa i Poczta Główna. W czasie II wojny światowej mieścił się tam szpital, a podczas okupacji Japończyków, ich administracja wojskowa. W latach pięćdziesiątych XXw zainstalowano na dachu bydynku latarnię morską, jako, że budynek stoi niemal nad samym morzem (czego akurat na zdjęciu nie widać, ale tuż przed klombami kwiatów zaczyna się wielka woda). W latach 60-tych swoją siedzibę miał tam premier i Ministerstwo Finansów oraz inne rządowe biura. W latach 90-tych XXw usunięto z budynku wszystkich lokatorów i gruntownie cały budynek wyremontowano, przeznaczając go na luksusowy hotel, który został otworzony dla klientów pierwszego dnia stycznia 2001r! tak oto symbolicznie stare przekształciło się w nowe wraz z wejciem ludzkości w XXI wiek.

  widok ze starej dzielnicy na nową




                               


                         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz