niedziela, 14 października 2012

Przerywnik i "Łza na Oceanie"

Też widzę, że post "No to zwiedzamy" przeskoczył samowolnie z miejsca między postem "Wróciłam z Rzymu", a "Smakowanie Rzymu", ale niestety nie jestem tak biegła w obłsudze programu, aby to zmienić. Post wróci na swoje miejsce przy najbliższym spotkaniu z informatykiem Tomkiem, który wpada czasami do mnie aby sprawdzić, czy radzę sobie ze sprzętem informatycznym. Jak widać, nie zawsze sobie radzę, bo komputer to wyjątkowo samodzielny i uparty sprzęt i nie jest łatwo na nim coś wymóc siłą. Z pewnością ostatnim postem jest "Watykan", którym to postem zakończyłam relację ze swojej tygodniowej podróży do Rzymu, która była prezentem urodzinowo-imieninowym od moich dzieci, Oliwii i Marcina. Wreszcie mogę powiedzieć, że byłam w Rzymie i chociaż papieża nie widziałam, była to bardzo przyjemna i poznawcza podróż oraz odprężenie od spraw codziennych. Nie mogę powiedzieć, że był to odpoczynek, ponieważ zmachałam się w tym Rzymie nieprzęciętnie i dopiero po powrocie do domu odpoczywałam nieprzerwanie przez pełne dwa dni, zanim zdołałam wrócić do realiów życia w Warszawie

książka
Tymczasem otrzymałam kilka miłych maili i opinii na facebooku o swojej książce "Łza na Oceanie-Sri Lanka", które sprawiły mi ogromną radość. Ponieważ sama nie upubliczniłam swojego adresu mailowego, przychodzą na moją pocztę jedynie opinie od moich znajomych i rodziny, natomiast pozostałe maile słane są do Pawła do Sri Lanki, bo podałam namiary na niego w książce (za jego zgodą, oczywiście). Ale Paweł niezwłocznie śle mi informacje o wszystkich bardzo sympatycznych słowach uznania, jakie otrzymuje od czytelników mojej książki, bo ma świadomość jak wielką radość mi sprawiają takie pozytywne słowa  i jak podnoszą mnie na duchu.
przydrożna kapliczka w Mount Lavinia
Przy okazji powrotu do tematu książki i Sri Lanki, załączam znowu kilka dotychczas niepublikowanych zdjęć ze swojego archiwum fotograficznego zrobionych w Sri Lance. Zdjęć mam mnóstwo, bo na wyspie byłam stosunkowo długo i to dwa razy w odstępie kilku miesięcy. Mogę więc zainteresowanym jeszcze kilka zdjęć zaprezentować. Takich mniej albumowych, a pokazujących bardziej zwyczajne życie.

święte krowy były bardzo ciekawskie
E-maili nie mogę tutaj publikować, bo nie mam zgody ich autorów, ale napiszę treść przekazu Pawła do czytelników jego strony internetowej. Myślę, że Paweł nie będzie miał nic przeciwko temu, skoro skierował te słowa do szerokiej rzeszy czytelników swojej strony, to z pewnością ucieszy go, że czytelnicy mojego blogu, również będą to mogli przeczytać :

w świątyni hinduskiej
"Witam serdecznie ze Sri Lanki.
Pragnę poinformować, że w Polsce ukazała się książka pani Zofii Małeckiej pt."Łza na Oceanie-Sri Lanka"
tutaj przepisał tekst z tylnej okładki książki, jaki zamieściło wydawnictwo, zapowiadając jej treść:
"Kilka miesięcy uczestnictwa w życiu Lankijczyków to lekcja cierpliwości, borykania się z problemami codzienności, ale też zmiana sposobu myślenia. Czy naprawdę wszystko, co gromadzimy wokół siebie jest niezbędne do życia? Więcej, więcej i więcej....To na Sri Lance można się przekonać, że zadowolenie z życia może być odwrotnie proporcjonalne do stanu posiadania."

Ja na tle bóstwa, naznaczona na czole i szyi przez guru
"Na zieloną wyspę autorka wybrała się gnana ciekawością odkrywcy nieznanego lądu. Brak przewodników i literatury podróżniczej o Sri Lance tylko tę ciekawość wzmagał. Nie wiedziała, że na każdym rogu spotka umundurowane patrole z gotową do wystrzału bronią, że nie może obejrzeć lotniska bez wykupionego biletu lotniczego, ani też bezkarnie fotografować wszystkiego, co wydało jej się godne uwagi".

opiekun słoni
"Nie miała też pojęcia, że znajdzie nowych przyjaciół i że Beret i Moher to lankijskie zwierzęta, które rozumieją, gdy się do nich mówi po polsku. Pojechała do kraju ogarniętego wieloletnią wojną, opuściła Sri Lankę gotową na przyjęcie zmian, ciekawą świata i jego niedostępnych dotąd zdobyczy. To nie były wakacje all inclusive. To coś więcej".

w pracowni pamiątek
I dalej znów od siebie:
"Pani Zofia mieszkała u mnie w domu na Wedikanda Road w Mount Lavinia kilka miesięcy i opisała świat i życie zwykłych Lankijczyków, moich lokalnych znajomych, ich sposób pojmowania rzeczywistości i tok myślenia. Opisała rzeczywistość, jakiej turysta nie jest w stanie zobaczyć".
Paweł ze skromności chyba nie dodał, że przede wszystkim opisałam jego życie w Sri Lance, bo przecież wszystko toczyło się w jego domu, którego treść on wypełniał. Ja byłam tam tylko gościem, który traktowany w wyjątkowo przyjacielski sposób, czuł się w tym domu wspaniale!

pogaduszki pod sklepem
Następnie Paweł podaje, gdzie można książkę kupić:
"Książka dostępna jest w księgarniach i sklepach internetowych: www.gandolf.com.pl, www.poczytaj.pl,
www.lubimyczytać.pl, www.merlin.pl, www.selkar.pl, www.albertus.pl Książka ma 294 strony wraz z kolorowymi ilustracjami. Polecam ją wszystkim zainteresowanym tematyką Sri Lanki.
Tego maila dostaliście państwo ze względu na to, że zapisaliście się do newslettera na stronie
www.srilankapolonia.pl
pozdrawiam , Paweł Szozda"

pracownia rzeźbiarska
Od siebie dodam, że książkę można również zamówić w Empiku, aby przysłali do domu lub wskazać w którym Empiku chce się osobiście ją odebrać. Mój zięć Tomek na przykład, bez problemu kupił książkę w inmedio w Centrum Klif na Woli. Najbardziej zaskoczyła mnie informacja, że"Łza na Oceanie - Sri Lanka" oferowana jest na stronie internetowej www.orbisexpress.com.au, w Sydney w Australii. Bardzo to jest przyjemne. Sporo Polaków w Australii mieszka, a i Sri Lanka leży bliżej Australii, niż Europy. Może więc ktoś będzie tam zainteresowany książką, któż to wie?

wycieczka szkolna
Nawet na zdjęciu widać, że chłopcy w Sri Lance są bardziej pewni siebie, natomiast dziewczynki, zawsze śmiejąc się, zasłaniały sobie usta ręką, książką lub czymś innym. Specjalnie obserwowałam dzieciaki w Sri Lance i zauważyłam, że jest różnica w wychowywaniu i wyznaczaniu granic swobody, dla chłopców i dla dziewczynek. Niestety.
widok z platformy lwa
Na koniec z przyjemnością odnotuję opinię mojej znajomej, Aldony - artystki malarki, która umieściła ją na facebooku  (dlatego mogę bezkarnie ją w blogu umieścić-tak myślę):
"Zaczęłam czytać z obowiązku, po pierwszym rozdziale z ciekawości, a potem z wielkiej przyjemności. Żałowałam, że się skończyła. Gratuluję!"
No i jak tu się nie wzruszyć? Naprawdę jestem szczęśliwa czytając takie komplementy. Wszystkim bardzo serdecznie dziękuję!

w pracowni masek lankijskich
Właśnie kątem oka obserwuję poczynania Felixa, który wystartował bardzo cienkim balonem w przestrzeń otaczającą naszą kulę ziemską i spada stamtąd na ziemię, z wysokości 40 km! pokonując ciśnienie, bardzo niską temperaturę, prędkość wiatru 200 km/godz i prędkość dźwięku. Niesamowite wydarzenie! właśnie wylądował szczęśliwie na ziemi, na jakimś polu, cały i zdrowy! Jeszcze nie tak dawno Kolumb, Cook i inni, odkrywali nowe kontynenty na ziemi, teraz kula ziemska odarta jest już z tajemnic, a ludzie patrzą w stronę kosmosu. Po wylądowaniu Felix powiedział: "jaka ta ziemia jest mała".

zdążyłam zrobić fotkę, nim dziewczęta zakryły usta
Skok Felixa powinien przekonać ludzi ostatecznie, że każde marzenie można zrealizować. Że jesteśmy panami swojego losu i jeżeli tylko naprawdę chcemy czegoś dokonać, to dokonujemy. Oczywiście, że nic samo się nie spełni, trzeba marzeniu oddać swój czas, swoje myśli i ciężką pracę. Ale realizacja marzeń, to sama przyjemność i satysfakcja, więc myśl ciągle jest przy naszym marzeniu, a ciężka praca staje się o wiele lżejszą, gdy robimy to, co bardzo lubimy, z niezachwianą pewnością, że właściwie wypełniamy swój czas.

no i co nas tak rozśmieszyło?
Z pewnością jakąś gafę popełniłam przy obmywaniu nóg przed świątynią, że doprowadziłam Sashmini  do takiego serdecznego śmiechu. Zdarzały mi się bowiem drobne wpadki z uwagi na brak znajomości zwyczajów i języka, co moich znajomych Lankijczyków bardzo bawiło. Wtedy śmiałam się razem z nimi, no bo cóż innego mogłam w takim przypadku uczynić? Tak, czy inaczej, była to wspaniała podróż!
Od jutra wracam do opisywania podróży poTajlandii, które przerwałam ze względu na wyjazd do Rzymu.
Acha! jeszcze mój mail, jeśli ktoś chciałby do mnie napisać: zosia.malecka@wp.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz