wtorek, 23 października 2012

Koh Samui III

Dostęp do internetu na Koh Samui jest, ale komputery mają stare, a internet bardzo powolny. Dla właścicieli kafejek to lepiej, ponieważ liczą opłatę za czas spędzony przy komputerze, ale turystów doprowadza to do pasji. Miałam wrażenie, że właściciele liczą czas już od chwili, gdy zdejmujemy buty przed drzwiami kafejki. Od czasu do czasu zaglądałam tam jednak, żeby przeczytać pocztę i dać znać dzieciom w Polsce, że żyję. Nie wiem, jak właściciele wyliczają należność, ponieważ  trzy razy pod rząd w jednej kafejce płaciłam po 70 baht, mimo że raz korzystałam dłużej, a raz o wiele krócej z internetu. W końcu natrafiłam na taką kawiarenkę, gdzie czułam się najlepiej. Było przestronnie, czysto,  działała klimatyzacja, komputery były nowoczesne, z plazmowymi monitorami, szybciej otwierały się strony i zapłaciłam jedynie 21 bath. Ta cafe internet nazywała się "Network" i nie wiem dlaczego już wcześniej jej nie zauważyłam. Ale lepiej późno, niż wcale.

Cafe internet
W gazecie "Samui Express" wydawanej po angielsku przeczytałam, że czynią starania aby Bangkok miał całkowicie darmowy dostęp do internetu, ale o wyspach turystycznych nie wspomnieli. Za to na Koh Samui mają zmieniać instalacje elektryczne i telefoniczne. Wreszcie! znikną raz na zawsze te szpetne czarne wiązki zwisających kabli wzdłuż ulic na wyspie i przestaną zasłaniać kolorowe domy i szyldy. To bardzo dobra wiadomość! Mają zacząć od Chawen Beach. Bardzo tu faworyzują Chaweng Beach.

Bar Churchila
Różne atrakcje typu koncerty, regaty morskie, zawody surfingowe itp to na Chaweng Beach są urządzane, żeby ściągnąć tam jak najwięcej turystów. Gdy szukałam nowego numeru newspaper "What,s on Samui", powiedziano mi, że tylko w Chaweng Beach mogę ją znaleźć, dlaczego? Mimo wszystko uważam, że w Lamai jest ładniej. No tak, ale to subiektywna ocena. Myślę, że Chaweng Beach jest faworyzowane dlatego, że znajdują się tam duże, wytworne, drogie hotele i że tam znajduje się lotnisko. Również z tego względu, że to największa plaża na Koh Samui. Ale ja i tak wolę Lamai Beach.

pusto, cicho i pięknie
Chociaż do Chaweng Beach jeździłam czasami. Na przykład wtedy, gdy chciałam zobaczyć lotnisko. Kilka dni temu u nas w Polsce, gdy z powodu mgły samoloty były kierowane na lotniska innych państw, usłyszałam rozmowę dziennikarza radiowego z jedną z osób, która właśnie tamtego dnia wylądowała na innym lotnisku, gdzie mając zapewniony nocleg i posiłki, oczekiwała na inny samolot i lepszą pogodę. To mogła pani chociaż zwiedzić sobie coś w czasie tego niespodziewanego oczekiwania w obcym kraju, mówi dziennikarz, na co pani - a co tam miałam zwiedzać? lotnisko? bardzo mnie osobiście dotknęła ta pogarda dla lotniska, ponieważ ja uwielbiam je zwiedzać!

powitanie
Gdzie tylko jestem, natychmiast obchodzę dookoła każde lotnisko  wewnątrz i na zewnątrz. Gdy docieram w nowe miejsce, jak na przykład na Koh Samui drogą morską, nie wyjechałabym z wyspy, gdybym nie pojechała specjalnie na lotnisko, aby je obejrzeć. Na Koh Samui czekała mnie niespodzianka. Lotnisko tam jest ażurowe! naprawdę! Na wolnym powietrzu. Żadnych ścian, drzwi wejściowych, a dachy są ażurowe! Czegoś takiego jeszcze nie widziałam i natychmiast się zachwyciłam. Może jak padają deszcze, to dachy są zamykane? jak żaluzje okienne? Nie pomyślałam, żeby zapytać. Teraz, gdy dowiedziałam się, jak wiele emocji, czasu antenowego i dymisji może kosztować niemożność zamknięcia dachu przed deszczem na stadionie narodowym w Warszawie, może zapytałabym, jak sobie radzą z problemem zamykania dachów w czasie monsunu na Koh Samui?

Stoję na hali odlotów
Ale od początku. Najpierw trzeba tam się jakoś dostać. Pytałam mojej pani w Amadeusie, pytałam Joego na plaży i holenderskiego turystę, którego poznałam na kolacji przy wspólnym długim stole. Wszyscy zgodnie twierdzili, że na lotnisko można pojechać tylko taksówką, a zorganizowani turyści są tam dowożeni i przywożeni minibusami hotelowymi. Taksówka była dla mnie za droga. Tym bardziej taksówka lotniskowa. Z Lamai na lotnisko kierowcy taxi chcą 1000 bath, a z Chaweng 800 bath.

punkty info na lotnisku
Gdybym odlatywała z tego lotniska z bagażami, to bym oczywiście wzięła taką taksówkę, ale ja jechałam tam turystycznie, żeby zobaczyć lotnisko, więc tyle pieniedzy nie miałam zamiaru wydawać. Miałam czas i mogłam dotrzeć tam na swój sposób. Obejrzałam bardzo dokładnie mapę Chaweng i zaznaczyłam najważniejsze punkty pozwalające mi namierzyć lotnisko. Pojechałam do Chaweng Beach sangtao za 60 bathów i wysiadłam pod hotelem "Chaba Cabana".
Tutaj podjeżdżają taksówki i minibusy
Zostawiając hotel po prawej stronie, od strony morza, skierowałam się w lewą stronę, jak pokazywała mapka. Szłam tak do chwili ujrzenia małego niebieskiego znaku drogowego z białym samolotem skierowanym ku górze. No i wiedziałam już, że dojdę do lotniska pieszo, na skróty, polem i lasem kokosowym. Po chwili z hukiem przeleciał nade mną samolot, co znaczyło, że lotnisko jest już niedaleko. Idę i idę i nic. Może takie małe Koh Samui nie ma prawdziwego lotniska? może tylko pas startowy i blaszak do odprawy pasażerów? pomyślałam sobie,bo nawet w oddali nie było widać żadnego większego budynku.

w  ażurowej hali elektroniczna tablica  przylotów
Raptem przy drodze wyłonił się blaszak z jedzeniem. W szczerym polu! usiadłam pod parasolem i zjadłam porządny obiad, wypiłam piwo i uzupełniłam butelkę z wodą na dalszą drogę. Sprzedawca zapewnił mnie, że idę w dobrym kierunku. Szłam spaloną od słońca drogą, las się skończył, wszędzie wokół tylko krzewy i spalona trawa. Na betonowym słupie elektrycznym wisiała  niebieska tabliczka przymocowana drutem,  z sylwetką samolotu i druga ze strzałką, aby kierować się prosto. Idę. Teraz zakręt i.......zupenie inny świat!

stanowiska odpraw poszczególnych linii lotniczych
Ukazała się raptem zadbana szeroka ulica wyłożona kolorową kostką  z pasem zieleni po środku. Chociaż budynku lotniska nadal nie było widać, wiedziałam już, że nie zabłądziłam i zaraz dotrę do celu. Postałam chwilę i porozglądałam się, czy tu jakichś posterunków policji lub wojska nie widać. Uprzytomniam sobie, że nie zabrałam paszportu z dużego plecaka i zdenerwowałam się trochę. Tyle drogi przeszłam w palącym upale, a teraz okaże się, że na teren lotniska mnie nie wpuszczą, bo nie mam paszportu. Usiadłam na kamieniu i nerwowo przeglądałam każdy zakamarek małego plecaka. W jednej z "szufladek" znalazłam xero paszportu, co mi nieco poprawiło humor i ruszyłam dalej (zawsze mam w różnych miejscach schowane kilka sztuk xero paszportu i biletów lotniczych w razie kradzieży dokumentów). Czym bardziej zbliżałam się do airportu, tym moje zdziwienie było większe.

przejscia i łączniki na lotnisku
Najpierw zobaczyłam śliczne małe chatki kryte strzechą. To były biura zarządu i administracja airportu. Następnie ukazały się niewielkie drewniane domki bez ścian, kryte ażurowymi dachami, przepuszczającymi złamane promienie słońca. To były hale odlotów i przylotów lotniska. Wokół piękna, zadbana, soczysta zieleń, a wśród niej zadaszone szklanymi dachami przejścia  łączące poszczególne ażurowe pomieszczenia lotniskowe. Pomiędzy tym wszystkim fontanny, baseny z pływającymi egzotycznymi kolorowymi kwiatami. Gdzie ja jestem? stanęłam oczarowana i zaskoczona tym wszystkim.

lotnisko widziane z innej strony
Z wrażenia zapomniałam o policji, wojsku i paszporcie, bo przecież tutaj niczego takiego nie było. Każdy chodził tam, gdzie chciał i nikt go nie zatrzymywał ani niczego od niego nie wymagał. To ze Sri Lanki wywiozłam ze sobą ten strach, bo tam co rusz kontrolowano ludzi, a na lotnisko mnie nie wpuszczono, ponieważ tamtego dnia nie wylatywałam. Wojskowy powiedział mi, że lotniska się nie ogląda, tylko wylatuje z niego. I to tkwiło we mnie cały czas.

Strefa wolnocłowa
A tutaj idę sobie bez żadnego biletu lotniczego, zagłębiam się w każdy zakamarek, fotografuję na prawo i lewo cały ten bajkowy świat i nikt mi nie zwraca uwagi, że lotniska nie można fotografować, bo to strategiczny punkt obrony państwa, tylko wszyscy się do mnie uśmiechają i sami proponują, że mi zrobią zdjęcie. Monitory z godzinami odlotów (z zielonym paskiem) i przylotów (z czerwonym paskiem) były zamontowane dosłownie wszędzie. Chodząc po lotniskowym miasteczku, cały czas pasażerowie widzieli, ile jeszcze mają czasu  i czy coś się w międzyczasie nie zmieniło w planie lotu. Czy byli w sklepie, w restauracji czy na deptaku, cały czas mieli oko na dane o swoim samolocie.

Check in
Toalety znajdowały się  w osobnych bungalowach. Były eleganckie, sterylnie czyste, a przed każdym wejściem do łazienki wisiały oczywiście monitory z informacjami o locie. Tuż przed drzwiami, w pięknych ogromnych wazach pływały na wodzie świeże kwiaty. Zapach kwiatów unosił się w rozgrzanym, wilgotnym powietrzu.  Wszystko to otoczone było soczyście zieloną trawą i gęstymi krzewami. W alejkach,  na ścieżkach i deptakach, umieszczono zabawne drogowskazy z małpkami, które wskazywały co znajduje się w jakim kierunku, żeby nie pobłądzić w tym zaczarowanym miasteczku.

pasy startowe
Gęsto też poustawiane były drogowskazy wskazujące drogę do biur poszczególnych linii lotniczych, do informacji, kafejki internetowej itp Każda linia lotnicza latajaca na Koh Samui ma na lotnisku swój osobny bungalow z wyraźnie widocznym logo, gdzie można kupić bilet, zdobyć informację, złożyć zażalenie na przykład, gdy zginie nam bagaż itp. Po środku placu, który oddziela strefę bungalowów i hal lotniska od strefy spacerowej, kafejek i sklepów, stoi wieża zegarowa, a na niej umieszczono drogowskazy pokazujące kierunek do Bangkoku, Singapuru, Phuket. Swój bungalow ma również post office i przechowalnia bagażu.

poczekalnia
Na całym terenie dostępne były bankomaty różnych banków. Są tam do dyspozycji również trolly, żeby każdy, kto nie chce rozstawać się ze swoim bagażem, nie dźwigał go, tylko woził wózkiem. Jest stanowisko wózków inwalidzkich i nie są one zabezpieczone łańcuchami. Kto potrzebuje, ten po dotarciu na lotnisko taksówką lub firmowym autobusem, bierze go i korzysta, a potem zostawia w jakim bądź miejscu dla siebie wygodnym. Windy nie ma, bo i po co? chyba że do nieba ktoś by chciał jechać. W halach lotniska nie ma nawet progów, o schodach nie wspominając. Wszystko blisko ziemi. Sama natura wokół. Jest natomiast ruchomy chodnik, jakby ktoś nie miał już siły iść, to może stać i też przy samolocie się znajdzie.

właśnie kołował samolot Bangkok Air
Takie lotnisko, to po prostu cukiereczek. Czekanie na lot nie jest na takim lotnisku wogóle uciążliwe. Wszystko pomyślane dla wygody pasażerów. Uwielbiam zwiedzać lotniska i robię to wszędzie, gdziekolwiek jestem, ale takiego lotniska, jakie jest na wyspie Koh Samui, jeszcze nie widziałam. W powrotną drogę zabrał mnie jeden z minibusów hotelowych.  Za darmo.
w lotniskowym miasteczku
Tajlandczycy lubią otaczać się takimi cukierkowymi widoczkami. Wystarczy wspomnieć dworzec kolejowy w Prachuap Khiri Khan. W stylu zupełnie podobny, chociaż mniejszy jako obiekt, oczywiście. Takie otoczenie jest miłe dla oka i poprawia ludziom nastrój. Tajowie  uwielbiają być w dobrym nastroju i cieszyć się życiem w każdej jego postaci. W przeważającej części roku zawsze świeci tam słońce, więc można sobie pozwolić bez specjalnego ryzyka na budowanie przestrzennych i przewiewnych budowli.

przewiewny pojazd dla pasażerów
Linia Bangkok Air takim pojazdem dowozi pasażerów z lotniska do samolotu oczekującego na pasie startowym. Są w nim przeciwdeszczowe zasłonki w razie czego. Każda linia ma swoje sposoby i pomysły na dopieszczanie swoich klientów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz