wtorek, 11 września 2012

Tajlandia - Bangkok II

Zwiedzałam Bangkok intensywnie od świtu do nocy. Po powrocie do hotelu ze zmęczenia ledwo dopadałam  łazienki i łóżka. O żadnych pogaduszkach w holu, ani o laptopie nie było mowy. A o świcie zrywałam się i znowu szłam zwiedzać, bo ciągle było mi mało tego miasta i jego atmosfery. Popłynęłam statkiem rzeką Chao Phraya z przystani Somdet Phra Chao Taxin. Nie był to statek wycieczkowy dla turystów, tylko regularna linia pasażerska, pływająca każdego dnia wokół Bangkoku, ze swoim własnym rozkładem jazdy. Taki tramwaj wodny. Miejski środek transportu. Statek pływał na skos, zabierając pasażerów, raz z jednej strony rzeki, a raz z drugiej strony.

architektura Bangkoku
Podpływaliśmy pod przystanki, wyłożone oponami, aby statek burtą nie zdzierał się o mur na nadbrzeżu. Na przystankach czekali już ludzie, między innymi, panowie w garniturach z laptopami w ręku, panie w kostiumikach na wysokich obcasach, widać urzędnicy dojeżdżają tym środkiem transportu do pracy. Ale płynęli też uczniowie z tornistrami na plecach i buddyjcy mnisi, którzy trochę kłopotliwi dla mnie byli, bo musiałam uważać, aby przy żadnym z nich nie usiąść, ponieważ jako kobieta-nieczysta jestem. Doświadczyłam już kiedyś w autobusie takiej sytuacji, ale wówczas pewna kobieta mnie wyciągnęła z mojego siedzenia i oddała swoje, tłumacząc, że nie wolno mi obok mnicha siedzieć. Teraz już się pilnowałam. Oni zawsze zajmują miejsca z przodu pojazdu. Najlepsze.
Zaułki Bangkoku
Dzięki tak dużemu wyborowi miejskich środków transportu, w Bangkoku nie ma takich korków na ulicach, które by skutecznie hamowały ruch pojazdów, chociaż samochodów osobowych, towarowych i skuterów jeździ bardzo dużo po mieście. Wogóle Tajlandia jest niesamowicie zmotoryzowana w porównaniu z innymi krajami azjatyckimi. Każdy niemal Taj ma  swój własny pojazd,  najczęściej samochód albo skuter japońskiej produkcji.

sky-train jadące nad ulicą
Jak już kogo nie stać nawet na skuter, to chociaż rower posiada, ale bardzo mało ludzi chodzi tam pieszo. Szczególnie to widać w małych miasteczkach, w których nie ma metra i sky-train. W samym Bagkoku, kursujące po ulicach autobusy, tuk-tuki, podziemne metro, nadziemne sky-train i rzeczne statki, rozładowują dość skutecznie korki. Sky-train zbudowali dopiero w 2000r (lub w grudniu 1999r-na to samo wychodzi), ale był to świetny pomysł, ponieważ oprócz tego, że rozładowuje korki, można z okien kolejki podziwiać widok na całe miasto z lotu ptaka. Tajowie mówią na tą kolejkę rot fai faa. 
Na rzece zawsze jest ruch
Zwiedziłam Oriental Hotel stojący nad brzegiem rzeki Chao Phraya. Podobno jet to najlepszy hotel w całej Azji. Pozwolono mi zwiedzić cały budynek hotelowy, ogrody, baseny, kafejki, tarasy wychodzące na rzekę, po prostu wszystko. W pierwszej chwili obsługa była niepewna, czy pozwolić mi wejść z plecakiem. Chodziło o bezpieczeństwo, bo w plecaku można wnieść np.bombę, ale w końcu doszli do wniosku, że nie wyglądam na terrorystkę i wpuścili mnie, kłaniając się uprzejmie, jak to tylko Tajowie potrafią.

W Oriental Hotel
W hotelu działała umiarkowana klimatyzacja i wszędzie pachniało świeżymi kwiatami, które wokół rozstawione były w wazonach i w misach z wodą. W jednym z korytarzy znajdowała się cała szklana ściana, za którą naturalna roślinność rozpościerała się wśród kamieni, potoków i wodospadów. Autentycznie! a naprzeciw tej ściany - wejścia do pokoi hotelowych. Niesamowite wrażenie! Basenów w hotelu było kilka, na różnych poziomach budynku. Przy basenach komfortowe, miękkie leżaki i całe łoża w stylu kolonialnym, wyściełane purpurowymi, miękkimi materiałami. Wentylatory były zainstalowane również na świeżym powietrzu, w ogrodach, przy basenach, na werandach, żeby gościom nie dokuczał upał podczas spacerów i wypoczynku. Nie ma co ukrywać - Oriental Hotel zrobił na mnie wrażenie.
Widok z tarasu na rzekę
Sporo miejsca w hotelu poświęcono znanym osobom, które kiedyś gościły w Oriental Hotel.   Między innymi urządzono specjalny kącik pamiątkowy o Dianie i Karolu, księżnej i księciu Walii. W starych fotografiach przedstawiono całą historię władców Tajlandii. Bo Tajlandia jest monarchią konstytucyjną, ale zachowała ciągłość dynastii Czakri. Królowie od 1782r noszą nieprzerwanie imię Rama, dodając sobie jedynie kolejny numer. Obecny król, to Rama IX. Królestwo Tajlandii  ma parlament, odbywają się wybory, ale jest też król Rama IX, który panuje nieprzerwanie od 1946r i jest po prostu czczony przez naród. Jak im się to udało? Na świecie ciągłe zawirowania, kolonizowanie poszczególnych państw

pamiątkowy kącik gości
azjatyckich przez europejskich władców, wojny domowe, potem wojny z napastliwymi Niemcami, Japończykami, a w państwie Syjam król nieprzerwanie na tronie sobie siedzi i panuje nad krajem. Mieli oczywiście wewnętrzne bunty, zamachy i temu podobne historie, ale w obrębie własnego państwa sami swoje problemy rozwiązywali. Japończycy też apetyt na Tajlandię mieli ogromny, ale rozwiązano ten problem inaczej, a potem już nie zdążyli, bo Ameryka  skutecznie podcięła im skrzydła. Ciekawy kraj, ta Tajlandia.  Naprawdę było co oglądać w dziale historycznym, lepiej jak w muzeum. Każdego dnia do Oriental Hotel dostarczane są też świeże wydania dzienników prasowych w różnych językach. W hotelu znajdują się  393 pokoje dla gości i osiem restauracji. Pozwolono mi robić zdjęcia. Nawet ciągle kłaniający  się boy, zapozował mi bardzo chętnie do zdjęcia.

boy hotelowy
Mandarin Oriental Hotel, bo tak brzmi pełna nazwa hotelu, szczyci się wybitnymi gośćmi na przestrzeni ponad 130 lat swojego istnienia, o czym informuje na specjalnej tablicy. Znajdziemy tam również naszgo rodaka Józefa Konrada Korzeniowskiego, czli Josepha Conrada, a obok jego nazwiska, same osobistości i sławy znane na całym świecie: Richard Nixon, Vaclav Havel, Neil Armsttrong, George Bush. Michael Jackson, Helmut Kohl, Graham Greene, również aktorzy, jak Barbara Cartland, Sean Connery, Mel Gibson, Mick Jagger, Omar Sharif, że wspomnę tylko tych ogólnie znanych. Polskich polityków, aktorów i innych celebrytów tam nie było.

część w stylu amerykańskim
Hotel podzielony jest na segmenty, a każdy z nich  w innym stylu urządzony. Poszczególne pokoje noszą nazwy od nazwisk tych wszystkich właśnie sławnych ludzi, którzy w nim gościli. Z tarasów rozpościerał się widok na rzekę, płynące po niej statki i na szklane wieżowce po drugiej stronie rzeki. Sielanka. Ale znalazłam rysę na tym pięknym obrazku - przystań statków o nazwie Orient (Tha Orienten), jako że w pobliżu Oriental Hotel się znajduje, była w opłakanym stanie, wprowadzając dysharmonię wśród tych luksusów. Przystań chyba do miasta należy, ale mógłby na przykład taki bogaty hotel wyremontować przystań na swój koszt, skoro w tak bliskiej odległości ona leży i psuje cały wymuskany wizerunek hotelu. Generalnie było super i po wizycie w Oriental Hotel czułam się, jakbym w  bardzo dawnej Tajlandii była.

poranne bieganie po parku
Oczywiście, że zwiedzałam też różne świątynie, np.Świątynię Szmaragdowego Buddy, gdzie spodziewałam się zobaczyć ogromny posąg Buddy ze szmaragdu, więc mozolnie go szukałam, aż w końcu jakiś turysta mnie naprowadził na trop (wszystko to znajduje się w okolicy Wielkiego Pałacu) i okazało się, że ten szmaragdowy Budda, to całkiem mały posążek umieszczony w szklanej gablocie i na dodatek wcale nie jest wykonany ze szmaragdu, tylko z jadeitu, ale i tak dla Tajów jest on najważniejszy i gromadnie pielgrzymują do tej świątyni. Podobno ten posążek został przywieziony z Cejlonu (dzisiejsza Sri Lanka), ale może to tylko legenda?

odpoczynek pod mostem
Nie sposób ominąć na szlaku zwiedzania Świątyni Po. Jest to bardzo duża świątynia, na terenie której znajduje się Budda leżący. Spacer po dziedzińcu Wat Po jest interesujący, bo można tam spotkać sporo buddystów. Życie na terenie Wat Po tętni życiem, ponieważ buddyści tam mieszkają na stałe i sporo Tajów, jak również turystów odwiedza tą świątynie. Zespół świątynny Wat Po jest najstarszym w Bangkoku. No więc zwiedzałam sobie te piękne Waty i inne mniejsze również, też piękne, ale nie mogłam przecież tylko po świątyniach chodzić. Pomnik Jana Pawła II zaskoczył mnie w tym

Jan Paweł II
buddyjskim kraju. Nad bramą logo króla Tajlandii, a przed bramą nasz Jan Paweł II. Fantastiko! Katolicy są w Tajlandii bardzo małą mniejszością, ale istnieją.  Jan Paweł II nadał godność kardynała tajskiemu księdzu katolickiemu, który nazywa się Michael Michai Kitbunchu i był arcybiskupem Bangkoku. Tylko jeden taki kardynał jest w całej Tajlandii. Jan Paweł II ma tak wiele pomników w różnych zakątkach świata, że właściwie nie powinnam się dziwić pomnikowi w Bangkoku. Projektantem pomnika był Armando Benato.

wejście na peron sky-train
Codzienne życie na ulicach Bangkoku, w parkach, muzeach, na wystawach było nie mniej interesujące niż wizyty w świątyniach. Wszystkiego opisać się nie da, bo by nowa książka powstała. Dodam jeszcze, że w parkach Tajlandczycy każdego ranka biegają lub ćwiczą tai-chi. Widziałam to w pięknym parku Lumpinii. Och! co to jest za park! Soczysta zieleń drzew i trawy, ogromna gama kolorów tropikalnych roślin i kwiatów, rzeczki, stawki, łódki i kafejki dla chwili wytchnienia. Tajowie ćwiczą tam zespołowo, ale nie wiem czy to zorganizowane grupy, czy po prostu, kto dojdzie,  to dołącza do grupy i ćwiczy. Można długo na nich patrzyć, bo ćwiczą z takim samozaparciem, że tylko pozazdrościć.

Przed Pocztą Główna w Bangkoku
Pewnego dnia poszłam odnaleźć Railway Station Hualamphong, bo już wiedziałam, że z tego dworca odjeżdżają pociągi do Ayuthaya, dawnej stolicy Syjamu i na północ Tajlandii, do Chiang Mai, gdzie się również wybierałam. Dworzec kolejowy Hualamphong ogromny! Byłam zaskoczona jego wyglądem i panującym tu ciągłym ruchem pasażerów. W informacji otrzymałam rozkłady jazdy do interesujących mnie miast, po czym zwiedziłam cały dworzec, również na piętrze i na peronach. Robi wrażenie.

W głównej hali Railway Station
Dworzec kolejowy  ma bardzo korzystne położenie przy stacji Metra Hua Lamhong. Ja z kolei miałam hotel blisko stacji metra Lumpinii, więc nie musiałam się martwić o dojazd na dworzec z bagażami. Sami dobrze wiemy, że metro to świetny wynalazek ludzkości, w coraz bardziej zatłoczonych miastach. Gdy wyszłam na peron, stanęłam jak wryta, ponieważ zobaczyłam bardzo dziwną scenę odprawy obsługi pociągu, który miał za chwilę ruszyć w drogę. W życiu nie widziałam, aby odprawiano tak uroczyście załogę pociągu, ani autobusu, ani nawet samolotu! No, może na statku to się odbywa jeszcze. Bardzo fajne widowisko.

Odprawa załogi pociągu
Wracając, wstąpiłam do seven-eleven po kawę i kanapkę, następnie zajrzałam w różne kąty china town, bo przecież w Bangkoku również jest chińska dzielnica, jak w każdym azjatyckim kraju, a pod wieczór siadłam umęczona na plastikowym krzesełku ulicznej jadłodajni, zjadłam kluski, różne warzywa gotowane aldente i rybę. Wszyscy tutaj ciągle jedzą. Nie to, żebym się usprawiedliwiała, ale naprawdę dziamają bez przerwy. Niektórzy nawet nie siadając, kupują jedzenie w plastikowych torebkach i jedzą, gdzie popadnie, na ulicy, w parku na ławce, na przystanku autobusowym. Na zakończenie dnia, codziennie jadłam słodkie ananasy. Ananasami bez przerwy się objadałam , nie tylko w Tajlandii, ale i w Sri Lance, Malezji i Singapurze, bo odchudzają. Nigdy mi się nie znudziły. Wieczorem spakowałam plecaki i byłam gotowa do dalszej drogi.

Reilway Station Hualaphong
Czy wspomniałam, że na każdym budynku ministerialnym, dworcowym, pocztowym i każdym innym urzędowym gmachu wmurowane lub zawieszone są ogromne podobizny uwielbianego króla Ramy IX? również na placach, przewieszkach nad ulicami, drogami i autostradami, nad galeriami, w parkach itd, itp. Tajlandczycy uwielbiają swojego króla i cała rodzina królewska otoczona jest czcią przez swój naród.
W następnym poście o tym, co poza Bangkokiem widziałam w Tajlandii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz