sobota, 15 września 2012

Kanchanaburi - Most na rzece Kwai

Wreszcie ruszyłam się z Bangkoku. Tajlandia to ogromne państwo i trzeba na nie też trochę z innej strony popatrzeć, a nie tylko przez pryzmat stolicy. Południowy Dworzec Autobusowy mieści się na Phra Pin Klao, to już prawie za miastem jest, ale można tam dojechać miejskim busem 507. Pojechałam do  Kanchanaburi, oddalonym od Bangkoku ok.115-120 km, żeby zobaczyć na własne oczy rozsławiony przez Amerykanów most na rzece Kwai, którą Tajlandczycy nazywają rzeką Meklong. Ja jednak z filmu amerykańskiego znam ją pod nazwą Kwai i tak będę ją nazywała.

rikszarka Mei
Przed dworcem autobusowym czekały rowerowe riksze. Rikszarze natychmiast gotowi zawieźć mnie, gdzie tylko zechcę, reklamowali się jeden przez drugiego, a młoda kobieta stała spokojnie przy swojej rikszy i przyglądała nam się. Podziękowałam panom i podeszłam do niej, wychodząc z założenia, że skoro kobieta chwyta się takiej pracy, to musi mieć bardzo ciężką sytuację życiową. I tak też było w istocie. Jeździłyśmy razem prawie pół dnia. Mei, bo tak miała na imię, powiedziała mi przy lunchu, że sama wychowuje dwoje dzieci, ale nie narzeka na swoją pracę, a nawet ją lubi, bo z ludźmi praca jest ciekawa- wyznała.

widok na most z lądu
Nie czułam się dobrze, gdy widziałam jak Mei wylewa siódme poty, podczas gdy ja siedzę sobie wygodnie na kanapie rikszy. Mei należała to tych tęższych kobiet i było jej naprawdę cieżko pedałować taki kawał drogi w upale. Most znajduje się bowiem kilka kilometrów za miastem Konchanaburi. Robiliśmy więc przystanki - na lunch, na zimne napoje ze świeżych owoców kupowane przy drodze, które piłyśmy sobie w cieniu drzewa i próbowałyśmy porozumiewać się na różne sposoby. Z pozytywnym skutkiem.To była bardzo miła kobieta.

River Kwai Bridge
W czasie II wojny światowej Japończycy wybudowali ten most, aby skrócić sobie drogę do Birmy. Chcieli przecież zagarnąć całą Azję, tak jak Niemcy całą Europę (i nie tylko). Konchanarubi położone jest bardzo blisko granicy z Birmą. W 1942r budowali szlak kolejowy z Tajlandii do Birmy, wykorzystując do tej ciężkiej pracy jeńców wojennych z Europy i Ameryki oraz Azjatów. Ludzie pracujący przy budowie linii kolejowej i mostów w bardzo ciężkich warunkach, masowo umierali z wycieńczenia, niedożywienia i nieludzkiego traktowania ich przez Japończyków. Niektóre źródła podają, że zginęło tam około100 tysięcy samych Azjatów i ponad 15 tysięcy jeńców wojennych z krajów alianckich.

Cmentarz ofiar wojny
Dramat wojenny "Most na rzece Kwai" zrealizowany został przez Amerykanów i Anglików w 1957r na podstawie powieści francuskiego pisarza Pierre Boulle. Film jest wstrząsający, dokładnie jak los tych ludzi.
Nie sposób będąc w Konchanaburi pominąć w zwiedzaniu cmentarza ofiar wojny. Leżą na nim zamęczeni przez Japończyków ludzie różnych narodowości z Europy, jak również z Australii i Nowej Zelandii. Ciała Amerykanów zostały zabrane przez swoich i pochowane na wojennym cmentarzu Arlington.

groby ofiar wojny japońskiej
Mei zawiozła mnie również do muzeum II wojny światowej, gdzie mogłam obejrzeć wstrząsające rzeczy zgromadzone na pamiątkę po ofiarach wojny japońskiej. Były tam rzeczy codziennego użytku więźniów, pisma z tamtego okresu, rysunki przedstawiające tragizm sytuacji więzionych i zmuszanych do ponadludzkiej pracy. Często wspominamy niemieckich oprawców wojennych, ale mało w Europie mówi się o oprawcach japońskich, którzy w czasie II wojny światowej dorównywali okucieństwem Niemcom. My kojarzymy Japończyków z rozkwitem ich gospodarki, samochodami, sprzętem elektonicznym i ostatnio z tragicznym trzęsieniem ziemi i tsunami. O ich roli w czasie II wojny światowej do czasu Nagasaki i Hiroszimy wiemy tyle, co ze szkoły.

obrazy z czasów wojny
Po żelaznym moście na rzece Kwai, do dnia dzisiejszego jeżdżą pociągi, bo linia kolejowa i most zostały solidnie zbudowane przez tych umęczonych biedaków. Pokazano to w filmie, jak oni wbrew wszystkiemu chcieli porządnie wykonać swoją robotę. Turyści łażą po tym moście, w te i wewte, zaglądając w każdy załom, bo chcą dokładnie ten słynny z filmu i piosenki most obejrzeć i obfotografować. Ja też plątałam się po całym moście, ale miałam świadomość, że gdy pociąg będzie jechał, mogę schować się między przęsłami na drewnianą kładkę.

dawna riksza
W muzeum poświęconym dawnym czasom i ludziom żyjącym na tym terenie, pokazano między innymi riksze, jakie wówczas woziły pasażerów. Wyraźnie widać, że wiele nie zmieniło się w kontrukcji riksz i Mei wozi turystów w podobnej, tyle, że obecna ma bardziej miękkie siedzenie dla pasażera i jest bardziej kolorowa. No i ta dzisiejsza ma dodatkowo daszek chroniący przed słońcem.

widok z mostu
Rzeka Kwai jest po obu stronach zagospodarowana, podobnie jak inne rzeki azjatyckie, bowiem w tamtych krajach głównie osiedlano się nad rzekami, korzystając z jej dobrodziejstwa do kąpania się, prania bielizny, łowienia ryb, pływania łódką do innych miejscowości itd. Nad rzeką budowano również Waty.

domy na palach
Azjatyckim zwyczajem budowano domy nie tylko nad rzeką, ale i w samej rzece, na palach. Trzeba przyznać, że te stare domy nad rzeką Kwai są  bardzo dobrze utrzymane, często mieszczą się w nich małe hoteliki, restauracje, miejsca pamięci, żeby turyści tu przybywający mieli zapewnione podstawowe potrzeby, a miejscowa ludność zarobek.

Budynek Muzeum w Kanchanaburi
Zaprosiłam Mei na obiad do takiej nadbrzeżnej restauracyjki, żeby się jakoś zrewanżować za oprowadzanie mnie po cmentarzu i muzeum oraz po całej miejscowości i zapłaciłam za rikszę według własnego wyliczenia, ponieważ skromność podanej ceny przez Mei zażenowała mnie. Serdecznie się pożegnałyśmy i wyposażona przez Mei we wskazówki oraz odwieziona na dworzec autobsowy, pojechałam do Damnoen Saduak z zamiarem przenocowania w tej miejscowości, aby bladym świtem pojechać na słynny targ na wodzie.

przyjechał pociąg
Pociąg rzadko tu jeździ, ale jednak przyjechał w czasie mojej tam obecności. To raczej taka ciuchcia jeżdżąca dla potrzeb turystów, ale przemieszczają się nią również miejscowi, udający się do Nam Tok. Mając na uwadze, że Azjatom nigdy się nigdzie nie spieszy, rzeczywiście mogą w takim tempie podróżować. Normalne pociągi już tędy nie jeżdżą, bo część torów na tej trasie kolejowej rozebrano. Przy granicy z Birmą, to podobno nawet przejścia granicznego z prawdziwego zdarzenia nie ma. Ale jakieś tam musi być, bo Tajowie mieszkający na pograniczu przechodzą jakoś na terytorium Birmy. Nie byłam tam.

na moście
Japońska wycieczka wysypała się z ciuchci i też po moście chciała się przejść. Rzeczywiście przejście po tym historycznym moście jest pewnym przeżyciem. Japończycy widocznie czują potrzebę odwiedzenia tego mostu, chociaż skupienia i zamyślenia nad historią tego miejsca nie było w nich widać. Humory dopisują.

Świątynia Kwae Yai
O rzecznym targu w Damnoen Saduak - w następnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz