czwartek, 1 listopada 2012

Phuket Island ciąg dalszy

Rano, gdy wychodziłam z hostelu, przemiłe panie z recepcji poinformowały mnie, że do mojego pokoju przyjadą tego dnia dwie osoby. Ok, pomyślałam sobie, będzie z kim pogadać. Na szczęście przed wyjściem z pokoju poukładałam wszystkie swoje rzeczy na własnym łóżku i nie musiałam się wracać na górę. Tylko na balkonie zostały suszące się rzeczy. Przy tych upałach, każdego dnia trzeba robić przepierkę,  a przynajmniej raz na tydzień oddawać rzeczy do laundry, gdzie porządnie je wypiorą.

W parku przy plaży
Zaraz po wyjściu z hostelu pomyślałam sobie, że warto wyjąć z bankomatu pieniądze, ponieważ trzeba za hotel dopłacić za przedłużenie noclegów oraz kupić bilety na dalszą podróż. Zawsze wolałam w miejscu już przez kilka dni obłaskawionym wybierać pieniądze, niż w zupełnie nowym i nieznanym. Najczęściej korzystałam z fioletowego ATM Siam Comercial Bank. Taki właśnie stał blisko mojego hostelu, dokładnie naprzeciwko Hotelu Royal Phuket, na ścianie budynku banku. Zawsze korzystałam z bankomatów znajdujących się przy bankach, żeby w razie kłopotów z kartą móc uzyskać pomoc od pracowników banku, do którego bankomat należy. Wolnostojących na ulicach bankomatów unikałam.

Multikino
I jakbym wykrakała nieszczęście. Wszystko niby szło dobrze, ale gdy bankomat przyjął już pin i kwotę, jaką chcę wybrać, połknął raptem kartę i cały monitor zgasł. Tego właśnie bałam się najbardziej w Azjii. Jeżeli istnieje takie prawdopodobieństwo, że bankomat połknie kartę, to mogę być pewna, że bedzie to moja karta! tak już mam. Z monitora zniknęły wszystkie napisy, karta zniknęła w czeluści żelaznej skrzynki i end! Poprosiłam pana pilnującego banku na zewnątrz, aby zawołał jakiegoś pracownika, bo ja muszę pilnować bankomatu. Starałam się nie panikować. Gdyby to się stało przy bankomacie gdzieś na ulicy, to bym dopiero miała kłopot.Tutaj z pewnością mi pomogą. Nie miałam ze sobą zapasowej karty, tylko tą jedną i żadnych zapasowych pieniędzy w gotówce, bo po co? skoro mam kartę?

przekupywanie duchów jedzeniem i papierosami
Najgorsze będą te formalności z odzyskaniem karty, pomyśłałam, bo nie wiadomo w jakim języku się będziemy dogadywać. Gdy przyszedł pan z banku, powiedziałam co i jak, pan strażnik skwapliwie potwierdził moją wersję wydarzeń i pan bankowy uspokajał mnie, że ok, że help me, żebym się nie martwiła, zaraz wszystko wyjaśnią. Znowu poszedł do banku, a ja dalej pilnowałam bankomatu, ale słyszałam, że od wewnątrz ktoś w nim grzebie i potem zamyka z trzaskiem. Pan bankowy wrócił i wręczył mi moją polską, jedyną, jaką miałam tu na obczyźnie kartę bankomatową, przepraszając w imieniu firmy, że zostałam narażona na takie nieprzyjemności.

Restauracja Meksykanska
Mówił, że Tajowie tak często korzystają z bankomatów, że one się nieraz zawieszają. Przed bankami poustawiali już po trzy, cztery bankomaty, jeden przy drugim, ale czasami one też nie wytrzymują naporu ze strony klientów. W końcu poinformował mnie, że bankomat nie mógł zweryfikować mojej karty i dlatego ją zabrał, ale żebym się nie martwiła, operacji nie wykonał, pieniędzy nie zabrał, a na wszelki wypadek lepiej będzie, jak skorzystam z innego bankomatu, który nie będzie miał kłopotu z weryfikacją i bardzo mnie przeprosił, że nie mogę w jego banku dokonać wypłaty. Wskazał ręką na przeciwną stronę ulicy i doradził, abym z tego żółtego bankomatu podjęła pieniądze. Where? gdzie mam iść?

Centrum Handlowe
Nie wiedziałam, czy on mi pokazuje, że do biura banku mam iść, tam gdzie ten żólty bankomat? jakiś protokoł na okoliczność oddania mi karty bedą spisywać, a czy ja wogóle mam przy sobie paszport?zastanowiłam się raptem, jakiś dokument tożsamości powinnam mieć, o Boże! sądny dzień dla mnie. Paszport w szafce przy łóżku został. W tym czasie drugi młody człowiek wtrącił, że mnie tam podwiezie skuterem. A tutaj wszystko w porządku? pytam, nic nie będziemy spisywać? pan bankowy mówił, że wszystko jest ok, wręczył mi kartę i kazał siadać na skuter.

Royal Hotel
Podziękowałam i cały czas z uniesionymi ze zdziwienia brwiami siadłam na skuter, a pan zawióżł mnie trochę na skos, na przeciwległą stronę ulicy, gdzie stał zółty bankomat Comercial Bank. Oczywiście, trzeba było skuterem tu przyjechać, bo przejście pieszo na drugą stronę ulicy to zadanie dla Taja ponad jego siły. Bardzo mu podziękowałam, ale on zaczekał, żeby sprawdzić czy tutaj już nie będę miała kłopotu z wypłatą bathów. Wszystko poszło dobrze. Jeszcze chwilę rozmawialiśmy, pytał skąd jestem, jak długo w Tajlandii, no i tak wogóle, jak to Tajowie, ciekawi zawsze innego człowieka.

sama radość
Sam powiedział mi, że on z Chiang Mai pochodzi, ale tutaj pracuje i tylko na święta do domu wraca. Powiedziałam, że byłam w Chiang Mai i bardzo mi się tam podobało, co go bardzo ucieszyło. Śmialiśmy się, bo powiedziałam przekornie, że nie wierzę żeby on z Chiang Mai był, ponieważ nie ma na głowie kolorowej wełnianej czapeczki, jaką tam noszą mężczyźni. No i tak o wszystkim sobie pogadalismy, pożartowaliśmy, jeszcze raz mu serdecznie podziękowałam za pomoc i pożegnaliśmy się. Ciągle jednak byłam w szoku, że bez żadnych kłopotów oddali mi kartę bankomatową i nie musiałam przez żadne procedury biurokratyczne przechodzić. Zadziwiająca jest ta Tajlandia.

Ciężarówkowe niebieskie autobusy
Skierowałam się na Bus Station takich śmiesznych, dużych niebieskich autobusów, żeby do Nai Harn Beach pojechać. Po drodze, w Seven-Eleven kupiłam sobie kawę na wynos  i szkoda mi było już czasu marnować na siadanie przy plastikowym stoliku, aby coś zjeść, ponieważ za dużo go straciłam przez to zamieszanie z bankomatem. Nai Harn Beach, to już jest ostatni przystanek na cyplu. Trochę dalej jest jeszcze wprawdzie  miejscowość Promthep Cape, ale nawet autobusy tam nie docierają. Do wioski prowadzi kamienista droga, cały czas pod górę się idzie, a na końcu nic już nie ma, ląd się kończy, wokół tylko morze i morze, jedynie w oddali majaczą inne górzyste wyspy. I dla tego widoku właśnie tam pojechałam.

Plaża na Nai Harn otoczona wzgórzami
Obejrzałam sobie wszystko z góry, z dołu, pomoczyłam się w czystej przezroczystej wodzie zatoczki, żeby się trochę schłodzić i odświeżyć od tego ciągłego upału. Plaże Nai Harn Beach otoczone są górzystymi wysepkami i nie widać z nich horyzontu, jak na innych otwartych plażach Phuket, więc upał jest bardziej odczuwałny. Ale jest tu z kolei spokojniej, ciszej. Jest po prostu mniej turystów. Na szczęście są jeszcze takie plaże i zatoczki na Phuket, których wielkie sieciowe hotele niezaanektowały i nie zabudowały.

można też ze skał oglądać morze lub czytać książkę
Gdybym wspięła się na najwyższą górę, to podobno mogłabym zobaczyć wyspy Phi Phi, które oddalone są od Phuket o 45 km i przy dobrej widoczności można je z tych gór zobaczyć. Ale nie wspięłam się aż tak wysoko, poza tym wydaje mi się, że Phi Phi bardziej widoczne są z końca cypla, na którym mieści się Aquarium. Gdzieś tam w okolicy Rawai, mieszka jeszcze dawne plemię, zwane chao lay, czyli morscy cyganie. W dawnych czasach byli oni plemieniem koczowniczym, a teraz zamieszkują na południowym ceplu Phuket i jak dawniej trudnią się łowieniem ryb i zbieraniem między skałami odsłoniętymi podczas odpływu - morskich skorupiaków.

Rybacy na skałach, turyści na piasku
Słyną z tego, że potrafią nurkować na bardzo duże głębokości i przebywać tam dwie- trzy minuty, a potem wypływają z łupami w siatce, np.z homarami i krewetkami ! Jednakże stałej pracy nie podejmują, podobnie jak cyganie w innych rejonach świata. Ich domy są liche, nietrwałe. Może stąd się to bierze, że chao lay nie mają prawa w Tajlandii do nabywania ziemi na własność? Jednym słowem są dyskryminowani.

Posiłek na cyplu Nai Harn
To zdjęcie, które umieściłam na profilu blogu, zostało zrobione właśnie na Nai Harn. Postanowiłam tam zjeść obiad, żeby po powrocie nie chodzić już po mieście za jedzeniem. Danie, które mi zaserwowano przy stoliku z widokiem na morze, było przepyszne! Był to filet z kurczaka z cukinią, kolorowymi paprykami, ananasami, łodygami i zielonymi liśćmi oraz  jeszcze innymi niezidentyfikowanymi warzywami i zieleniną. Do tego obowiązkowo piwo. Porcja była duża, ale wszystko z apetytem zjadłam, bo wędrówka w upale trochę mi się dała we znaki, a kąpiel w morzu spowodowała, że zgłodniałam bardzo.
z cienia lepiej się obserwuje turystów
Po powrocie do Pukiet Town miałam zamiar iść jeszcze do Down Town, czyli na wielkie targowisko miejskie, ale pomyślałam, że wrócę najpierw do hostelu, wezmę prysznic i przebiorę się w świeże rzeczy i wtedy pójdę. No i co? jak dzień się źle zacznie, to mała szansa jest na to, że dobrze się skończy. Sądny dzień się jeszcze przecież nie skończył! Wchodzę do pokoju i co widzę? na posadzce walają się na wpół rozbebeszone plecaki, dwóch młodych przystojniaczków wita mnie radośnie, jeden wsparty o moje łóżko siedzi na podłodze, drugi ze zmęczenia leży bezwładnie na sąsiednim łóżku i szczerzy do mnie zęby. No istny cyrk! What is this? pytam zaskoczona. Chłopaków nie zraziło moje pytanie, ani moja rzadka  mina, przedstawili się grzecznie, powiedzieli, że z Kanady przyjechali i tu właśnie ze mną będą spali.
Rondo w Phuket Town
No nie wiem z czego oni się tak cieszą, pomyślałam sobie, przecież ja mam yyy lat! Ewnentualnie to ja teoretycznie mogłabym się cieszyć, że taka przystojna młodość mi się trafiła i to w podwójnym wydaniu od razu. Sorry! sorry! powiedziałam i wycofałam się z pokoju. Poszłam do moich przemiłych recepcjonistek zapytać, dlaczego bez mojej wiedzy postanowiły uprzyjemnić mi pobyt w swoim uroczym hostelu? Przysięgam, że i bez tych sympatycznych młodych chłopców byłam bardzo zadowolona z pobytu tutaj, naprawdę! W recepcji panował straszny chaos, niewiadomo skąd wzięło się raptem tyle turystów, przecież w ostatnich dniach było tu zupełnie pusto, cicho i przyjemnie!
Kościół katolicki na Phuket
Dziewczyny ze swoją znajomością angielskiego wiły się, jak na mękach, ale pytają mnie czego mi potrzeba. Ok, mówię, skończ załatwiać nowych, ja poczekam i usunęłam się pod okno obserwując scenę. W końcu nowi wsiedli do windy, a ja przystąpiłam do ataku. Two men is my room! mówię, rozmawiałyśmy na początku i obiecałyście, że jeśli zajdzie  potrzeba, to domeldujecie mi, ale kobiety! Woman only! i co? One tłumaczą, że hostel jest koedukacyjny i kazano im meldować po kolei na wszystkie wolne miejsca, bo turystów bardzo dużo przyjechało. Rano mówiły mi, że dwie osoby dojdą.

Nowoczesna zabudowa
Ok, mówię, two people, a nie two men! nie powiedziałyście, że będą to młodzi chłopcy! przecież to tylko od was zależy, gdzie kogo do snu ułożycie. Nawet w moim pokoju, za załomem ściany są jeszcze dwa wolne łóżka, ale tam Kanadyjczyków nie położyłyście, tylko obok mnie i nade mną! czy to jest w porządku? Two yung men in my room? załamywałam ręce. W końcu zawołały menagera, powiedziały w czym rzecz i on zapytał mnie czy zgodzę się na change room? of course! zapewniłam i wszyscy odetchnęli z ulgą.Zdałam kartę 202, dostałam nową 402 i jedna z dziewczyn pojechała ze mną na ostatnie czwarte piętro i pokazała mi pokój. Dostałam pojedyńczy pokój służbowy! nic lepszego nie mogło mi się przydarzyć.

blok mieszkalny
Tylko dziękować Kanadyjczykom powinnam. Wróciłam do pokoju na drugie piętro po swoje rzeczy. Chłopaki w pysznym humorze, każdy już z puszką piwa w ręku, zagadywali mnie, wypytywali i dziwili się, że przenoszę się do innego pokoju. Zbierałam swoje wyprane rzeczy ze sznurka i przybory toaletowe z łazienki, a oni ciągle mnie zagadywali. A skąd, a dokąd, a dlaczego sama, a czy z Rosji przyjechałam? Aż przestałam się pakować, tak mnie zaskoczyli. Z Rosji? no też coś! obruszyłam się, ja z Polski jestem! from Poland! i zaraz zaczęli się popisywać co o Polsce wiedzą. Naprawdę byli to sympatyczni młodzi ludzie, z dużym poczuciem humoru, ale żeby zaraz razem spać? to raczej odpada.
Tak wychodzą żółwie z morza
No proszę jakie to przeczucie miałam, żeby wstąpić najpierw do hostelu! Oczywiście nie poszłam już tego dnia na Down Town, bo musiałam po przeprowadzce poukładać się w nowym pokoju. Nie zeszłam nawet wieczorem na dół, do internetu. Na początku się wystraszyłam, bo wentylatorków nigdzie nie było, ani prądu w kontaktach. To niesprawiedliwe, aby człowieka jednego dnia tyle nieszczęść spotykało! Sprawdziłam, czy chociaż woda bieżąca jest, ale zimna tylko była. Wzięłam zimny prysznic, bo i tak zgrzana byłam do nieprzytomności, przebrałam się i zjechałam windą na dół, do recepcji. Nic tam nie ma, powiedziałam zmartwiona, ani prądu w kontakcie, ani wentylatora, nothing. Ok, mówi pani, boy pojedzie ze mną na górę i looking for. Boy z uśmiechem looking for i jak za czarodziejsą różdżką, wszystko się znalazło!
a miejscowi na plaży sobie grają
Prądu w pokoju nie było, bo trzeba swoją kartę w taką kieszonkę na ścianie włożyć i zaraz prąd będzie, W lampce niedokręcona była żarówka i dlatego się nie paliła, wentylatora nie ma, ponieważ włącza się nawiew z sufitu na cały pokój, a w łazience trzeba kontakt ustawić na daną temperaturę i nacisnąć przycisk. W poprzednim pokoju nie było takich bajerów, więc nie wpadłam na to, że w służbówkach pełna automatyzacja może być. Teraz to dopiero miałam komfortowe warunki! Na stałe mogłabym tam mieszkać.
popularny sport na Phuket
Następnego dnia rano, gdy szłam na Down Town, musiałam przeczekać demonstrację, która szła główną ulicą Phuket Town. Od stojących przy mnie ludzi dowiedziałam się, że tutaj demonstracje, to codzienność. Ciągle jakieś grupy się organizują i demonstrują, jak im się coś nie podoba, ale nie są to agresywni ludzie, raczej takie happeningi  młodzieżowe robią, jak mają jakiś problem i żeby swoje oczekiwania przekazać rządowi. W Tajach wogóle brak agresji, nawet gdy sytuacja by ją usprawiedliwiała.

Demonstracja młodych
Niestety, nie rozczytałam na transparentach o co młodym tym razem chodziło. Część z nich jechała na furgonetkach, część szła w gromadzie po jezdni. Na furgonetkach jechali też młodzi chłopcy z ogromnymi pojemnikami wody, którą rozdawali demonstrantom i zgromadzonym ludziom w jednorazowych plastikowych kubeczkach. W takie upały, w dużych skupiskach ludzkich, to całkiem dobry pomysł, żeby nikt w tłumie nie zemdlał.
Mała demonstrantka
W końcu dotarłam na Down Town, żeby obejrzeć targowisko i potem wziąć udział w wielkim żarciu, czyli zjeść kolację przy wspólnych stołach, razem ze wszystkimi. Następnego dnia bowiem zamierzałam wyjechać z wyspy Phuket, więc musiałam pożegnać się z miastem i jego mieszkańcami.

Wejście na tarowisko DownTown
Targowisko ogromne, zapachy świeżych warzyw i owoców odurzające! wspaniałe miejsce, żeby zobaczyć nieznane gatunki warzyw, egzotyczne owoce o nieznanej nazwie. Kolorowi ludzie i atmosfera jedyna w swoim rodzaju.
Co to jest?
Towar sprzedawany był ze straganów, ale również wprost z samochodów i bezpośrednio z ziemi. Co kto miał, to sprzedawał i co kto chciał, to kupował. Wybór był ogromny.

przyjechały duriany
Ja skierowałam się wprost do stoiska takiej pani, która sprzedawała gorące malutkie pierożki, dodając na talerz coś takiego z warzyw, pokrojonego w kostkę, co nie wiedziałam jak się nazywa, ale było smaczne. Kolacja przy dużym stole miała być późnym wieczorem, więc spokojnie mogłam zjeść te pyszne pierożki.

Moje ulubione pierożki
Ostatniego dnia pobytu poszłam jeszcze na plażę Karon. Naprawdę trudno mi było ze wszystkim nadążyć. Wstawałam przecież bladym świtem i wychodziłam wcześnie z hostelu, wracałam bardzo późno, a mimo to nie mogłam zdążyć, aby być wszędzie tam, gdzie bym chciała. W Tajlandii co krok są ciekawe atrakcje.

Plaża Karon
Na Karon nie mogłam plażować zbyt długo, bo jeszcze tego samego dnia musiałam spakować się  na dalszą podróż. Z pakowaniem to ja mam zawsze kłopot, bo rzeczy coraz bardziej nie chcą mi się zmieścić do plecaka i plecak coraz bardziej jest cięższy, chociaż nic nowego do niego nie dokładam.

Artysta przy pracy
Wybierałam się do Phang-Nga. Po Phuket jeździło się czerwonymi pojazdami, które z tyłu miały po obu stronach drewniane ławki, a nazywały się one songthaew. Stacjonowały przy rynku, w centrum Phuket Town i jeździły w każdy zakątek wyspy. Często z nich korzystałam, bo miały stałe ceny i były tanie.

Songthaew
Jednak do Phang-Nga musiałam pojechać autobusem dalekobieżnym. Bus Station dalekobieżnych autobusów mieścił się bardzo blisko mojego hostelu, zaraz za pierwszymi światłami, więc postanowiłam pójść tam pieszo. Najpierw pożegnałam się z moimi sympatycznymi recepcjonistkami. Przeprosiłam je za to, że nie chciałam spać z przystojnymi Kanadyjczykami, ale dwóch młodych na jedną old woman, to za dużo.

Chiński Wat na Phuket
Śmiałyśmy się teraz z tamtego incydentu, ale zapewniłam je, że w ich służbówce było mi bosko! Chciały mi zatrzymać songthaew, ale powiedziałam, że jadę dużym autobusem do Phang-Nga. Serdecznie się pożegnałyśmy i dostałam na drogę wiązkę rambutanów. Potoczyłam się na dworzec autobusowy.

dalekobieżne autobusy
Na dworcu okazało się, że ten gotowy do odjazdu autobus jedzie przez Phang-Nga. Kierowca autobusu powiedział, że niestety, nie może mnie zabrać, bo jest już pełen, a droga za długa, żebym na stojąco jechała. Następny będzie o 10.30. Była dopiero 8.15, więc jak tu czekać z bagażami tyle godzin? Mówię do kierowcy, że pan z informacji powiedział, że do tego autobusu mam wsiąść. Pan z informacji zobaczył z daleka, że mam kłopoty i przyszedł do autobusu, zostawiając informację na pastwę losu. Negocjowaliśmy.

Plaża podczas deszczu
Panowie pokazują mi na dół autobusu, pytając, czy tam mogłabym jechać. No problem, mówię, ważne żeby jechać. Bilet z Phuket Town do Phang-Nga kosztował 80 bahtów. Autobus był taki, że pasażerowie siedzieli na górze, kierowca na dole, a za kierowcą była taka pakamera, w której kierowca spał, jak prowadził zmiennik i odwrotnie. Za nią była narzędziownia i bagażownia autobusu.

Prezentacja bokserów na ciężarówce na Patong Beach
Wtaszczyłam się z bagażami na dolny pokład autobusu, a tam już siedziało kilka Tajek. Zrobiły mi miejsce obok siebie i jechałyśmy. Tajki sobie prosto siedziały, bo krótkie są. Ja, dość wysoka słowianka, z głową pochyloną musiałam jechać, aż mi kark zdrętwiał. Po drodze autobus zabierał dodatkowych pasażerów z tobołkami, którzy się do nas do pakowni dosiadali.

kolorowe łódki rybaków
Każdy chciał jechać. Upychali tych ludzi, gdzie się tylko dało. Młodych chłopaków wtoczyli głęboko w miejsce, gdzie leżały narzędzia, zapasowe opony  i kołdry kierowców. Część ludzi siedziało na schodkach prowadzących na górę autobusu, a część na schodkach kierowcy. Wesoło było. Ale o godzinie 10.oo byliśmy już na miejscu. W Phang-Nga.

piękne, prawda?

1 komentarz:

  1. Dostałem już zaprogramowane i wygaszony kartę bankomatową do
    wycofać maksymalnie 50000 $ dziennie przez maksymalnie 20
    dni. Jestem tak szczęśliwy o tym, bo mam kopalni w zeszłym tygodniu
    i użyłem go dostać $ 100,000. Georg Bednorz Hakerzy daje
    na karcie wystarczy, aby pomóc biednym i potrzebującym, choć jest to nielegalne, ale
    Jest coś miłego, a on nie jest niczym innym scam udając
    mieć puste karty do bankomatu. I nikt nie wpada, kiedy
    przy użyciu karty. uzyskać je od Georg Bednorz hakerów. Wystarczy wysłać e-mail
    do georgbednorzhackers@gmail.com

    OdpowiedzUsuń