poniedziałek, 12 listopada 2012

Malezja - Alor Star

Poprzedniego dnia wieczorem umówiłam się z driverem niebieskiego tuk-tuka, że przyjedzie po mnie pod hotel dnia następnego o godzinie 10.oo rano, a ja już na ulicy będę na niego czekała z dużą walizką i on zawiezie mnie na Bus Station. Walizka była bardzo ciężka, ponieważ włożyłam w nią wszystkie swoje rzeczy wraz laptopem i wszystkimi kablami, a na koniec schowałam sam plecak. Wreszcie miałam tylko jeden bagaż i to na kółkach, co mnie znacznie odciążyło. Zostawiłam sobie jedynie mały podręczny plecaczek z dokumentami.

Centrum Turystyczne w Alor Star
Z Hat Yai pojechałam autobusem do Sadao na przejście graniczne Padang Besar z myślą, że tam przesiądę się w drugi autobus, który dowiezie mnie do Alor Setar w Malezji. Na miejscu okazało się to bardziej skomplikowane. Mój autobus ominął Sadao i pojechał bezpośrednio do granicy Padang Besar, co znaczyło, że granicy nie przejadę autobusem, lecz będę musiała przejść ją pieszo i dopiero po stronie malezyjskiej szukać połączenia do Alor Setar. Przez Sadao puszczają tylko autokary turystyczne i samochody prywatne.

Chińska świątynia w Alor Star
Indywidualni muszą przejść pieszo granicę w Padang Besar. No cóż, nie miałam wyboru. Na przejściu granicznym trwała budowa  nowej, wielopasmowej autostrady z różnymi podjazdami, dojazdami, wiaduktami, więc miałam bardzo utrudnione zadanie. Użyłam, jak pies w studni! Prawie 400m musiałam przejść po gorącym asfalcie z tą swoją nową walizką na kółkach, więc można sobie wyobrazić, jak ona wyglądała potem. Po jednej stronie, po piaszczystej nawierzchni jechały bez przerwy tiry, z furią wyrzucając w górę z pod kół fontanny drobnego żwiru. Po drugiej stronie toczyli się piesi ze swoimi bagażami, co rusz zapadającymi sie w gorącym asfalcie. Na dodatek, na granicy również miło nie było.

Wzrok prawdziwego mężczyzny, opiekuna kobiet
Tajlandczycy mieli obiekcje co do daty w moim paszporcie. Wiza była wpisana do 18 czerwca, a potem w Bangkoku przedłużona do 18 lipca. Od razu w Office Imigration mówiłam, że jest niewyraźnie wpisana data, żebym potem nie miała kłopotów. Jest dobrze, zapewnił mnie pan, a teraz proszę bardzo! jest źle. Granicę przekraczałam dwa dni przed terminem, 15 lipca, ale panie nie mogły się doczytać, czy w paszporcie wpisano 13, czy 18 lipca i do mnie z pretensją, dlaczego to takie nieczytelne jest?

Jest Seven-Eleven!
A skąd ja mam to wiedzieć? mówię pani. Przecież to wasi krajanie pisali, koledzy po fachu. To ja mam się tłumaczyć za niechlujność waszych urzędników? pytałam zdumiona.  Koniecznie chciały mi wmówić, że przekroczyłam termin opuszczenia Tajlandii o dwa dni. Dopiero, jak poprosiłam, żeby logicznie podeszły do sprawy i zechciały zauważyć, że poprzednia data jest wyraźna: 18 czerwca, a wizy przedłużane są o miesiąc, więc siłą rzeczy musi to być 18 lipca, a nie 13 - odpuściły. Na całym świecie człowiek musi udowadniać, że nie jest koniem.

ulica w Alor Star
Natomiast malezyjskie celniczki z kolei, przetrzepały mi całą walizkę! Co to za granica ta Padang Besar! Nie radzę nikomu tam granicy przekraczać. W każdym razie pieszym plecakowcom! Co ona tam zobaczyła na monitorze, jak walizka po taśmie jechała? Grzebała i grzebała, wszystko wyjmowała i oglądała, laptop, kable, łączniki, adaptery do kontaktów, ładowarki i na końcu wyciągnęła plecak. Plecak jej się nie podobał? w końcu stwierdziła, że jednak nie schowałam bomby w plecaku i mnie przepuściła, a ja w siódmych potach musiałam wszystko od początku w walizce układać. Przy okazji jeszcze mnie pouczyła, że nie mówi się Alor Setar tylko Alor Star. Wszędzie napisane jest Alor Setar, ale ok, będę mówiła Alor Star.

Wisma Negeri
Po stronie malezyjskiej również były prowadzone roboty drogowe, ponieważ całe przejście graniczne Tajlandia-Malezja było modernizowane. Nie mogłam przystanku autobusowego znaleźć bo został on wykopany i gdzieś schowany na czas remontu drogi, jak również inne znaki drogowe. Każdy więc chodził, jak chciał. Z tym, że miejscowi wiedzieli, w którym miejscu ten autobus się zatrzymuje, a ja tego nie wiedziałam, więc chodziłam z tą ogromną walizką tam i z powrotem i nikt nie rozumiał o co pytam.

Owoce palmy
Bo tam przecież nikt po angielsku nie mówił. Where is bus stop for Alor Star? to przecież za trudne do zrozumienia i nikt nawet się nie domyśłił, że może mi chodzić o autobus do Alor Star. Chociaż z tej granicy nigdzie więcej nie można jechać, tylko do Alor Star, albo zawrócić do Tajlandii. 

Alor Star nocą
Z walizką to tak sobie po prostu spaceruję, to tu, to tam, dla przyjemności. Tutaj to widocznie normalna sprawa. W końcu jedna starsza pani mi powiedziała, że ona też jedzie do Alor Star i żebym z nią na tą górkę poszła, bo tam przyjedzie autobus. No proszę, starsza pani zrozumiała o co mi chodzi, a młodzi ni w ząb nie rozumieją, co się do nich mówi. Zawsze twierdzę, że jak ktoś chce pomóc drugiemu człowiekowi, to i bez znajomości języków się dogada, a jak ktoś pomóc nie chce, to nawet gdyby w tym samym języku mówili, to i tak się nie zrozumieją. Niebawem autobus wyłonił się z budowlanego kurzu i pojechaliśmy. Zapadał już zmrok gdy w końcu znalazłam hotel w samym centrum miasta. Hotel Gemilang.

wszędzie meczety
Nachodziłam się za hotelem, ale po równej nawierzchni walizka toczyła się lekko, więc się nie umęczyłam. Za obskurne pokoje żądali 80, 70 w porywach 65 ringgitów malezyjskich (RM). Gemilang oferował pokój za 50 RM, więc tam się zatrzymałam, a gdy już podjęłam decyzję, pani obniżyła mi raptem cenę do 40 RM, nie wiem dlaczego. Wzięłam dwie noce. W tych hotelach zawsze mam problem z wnoszeniem bagaży, ponieważ gdy wchodzi się do hotelu, niemal z samej ulicy trzeba wejść wąskimi wysokimi schodami na piętro i tam dopiero jest recepcja, gdzie można pytać o nocleg. Nieraz trzeba wnosić bagaże trzy lub cztery razy po takich wysokich schodach, zanim się w końcu znajdzie pokój. Utrapienie boskie. Oczywiście tylko dla singli, gdy nie ma kto im na dole tych bagaży popilnować.Generalnie hotele są w Malezji droższe, niż w Tajlandii.

Wjazd na plac muzułmański
Wszystko w zasadzie jest w Malezji droższe, więc nie mogłabym tam przebywać tak długo, jak bym chciała, jak w Tajlandii. Ringgit malezyjski do złotego polskiego miał się prawie, jak 1:1 więc hotel wyszedł mi za 40 zł noc. To za dużo, jak na Azję. W kantorze na przejściu granicznym wymieniłam tajskie bathy na ringity malezyjskie, żeby mieć na pierwsze wydatki zanim bankomat jakiś znajdę i dobrze zrobiłam. Było już zupełnie ciemno, gdy poszłam do miasta na kolację. Okazało się, że mój hotel znajduje się w pobliżu dużego meczetu. Rzadki pas wysokich palm dzielił mnie od tego meczetu i cały czas słyszałam dochodzące stamtąd zawodzenie muezinów. Pobudkę miałam zapewnioną każdego ranka.

Meczet za palmami
Dopiero następnego dnia znalazłam w mieście bankomat i zaraz przy pierwszem z nim zetknięciu powstał problem. Bankomat nie chciał przyjąć mojej karty. Po wpisaniu PINu karta zatrzymywała się, bankomat przestawał pracować, po czym wyrzucał kartę na zewnątrz, nie podając żadnej informacji na monitorze. Byłam mu wdzięczna, że przynajmniej oddawał mi bezproblemowo kartę. W bankomacie obok pobierał pieniądze młody chłopak i jego poprosiłam o pomoc. Ale bankomat jego też lekceważył, więc spróbowaliśmy w tym drugim bankomacie i się udało.

w parku
Potem rozmawialiśmy długą chwilę i dowiedziałam się, że jest studentem, uczy się dopiero angielskiego i rzeczywiście mało Malajów zna język angielski, ale szybko to ostatnio nadrabiają, podobnie jak Tajlandczycy. Powiedział, że Tajowie to specjalnie nie uczyli się angielskiego, bo oni kochali tylko swój kraj, swojego króla i swój język, ale to się już zmienia, bo zmienia się cały świat. Śmieliśmy się. Malajowie chętnie uczą się angielskiego, bo kraj się rozwija i sytuacja tego wymaga.

Wieża zegarowa
Potem mnie wypytał z jakiego kraju przyjechałam, czy sama i czy mi się tutaj podoba. Jak mu powiedziałam w jaki sposób przeszłam ich granicę w Padang Besar, to już oboje zaśmiewaliśmy się szczerze i stwierdziliśmy, że narazie trudno powiedzieć, jak mi się tutaj podoba. Polecał mi zwiedzenie miasta Malakka. Był pewien, że mi się tam spodoba. Selamat Datang powiedział i zaraz przetłumaczył, że znaczy to witamy! Miło jest porozmawiać w drodze z sympatyczną osobą. Podziękowałam mu za pomoc, a on życzył mi dużo miłych wrażeń, a nie takich, jak na granicy.

jezdnie wyłożone kolorową kostką
Alor Star to duże muzułmańskie miasto. W centrum stoi imponujący meczet Masjid Zahir, zajmując ogromny plac, większy jeszcze, niż nasz Pałac Kultury i Nauki w Warszawie. Masjid Zahir został wybudowany w 1912r. Gdy muezini zaczynają swoje zawodzenie, wypełnia się tym głosem cała przestrzeń, całe dosłownie miasto. Raz, że meczety tak są budowane, żeby echo rozchodziło się bardzo daleko, dwa, że meczetów w Alor Setar jest kilka i gdy wszędzie o tej samej porze zaczynają się modlić, wrażenie jest jedyne w swoim rodzaju. Własne myśli są skutecznie zagłuszane muzułmańskimi zaśpiewami.

Jedna z bram na teren meczetu
Malezja to państwo wielonarodowościowe. Poza Malajami stanowiącymi 60% społeczeństwa, mieszkają tam również Chińczycy, Hindusi, Indonezyjczycy i jeszcze kilka innych mniejszościowych narodowości, ale w Alor Star odnosi się wrażenie, że Muzułmanów jest tam 95%. W końcu Indonezyjczycy, to też wyznawcy Allacha. Meczety są przestrzenne, zadbane, rzęsiście oświetlone wieczorami, jakby przez cały czas trwało tam jakieś święto. Obserwując ulice Alor Star, odniosłam wrażenie, że w Malezji kobiety muzułmańskie mają więcej luzu i swobodniej mogą uczestniczyć w życiu publicznym, niż gdzie indziej.

Masjid Zahir
Kobiety i młode dziewczęta jeżdżą samochodami i skuterami. Chociaż okutane czadorami lub chustami, dają sobie radę. Prowadzące motor zakładają kask na chustę i jadą sobie. Chociaż ja myślę, że u nas by to nie przeszło, ponieważ mając tylko wąską szparkę na oczy, ma się ograniczone widzenie na to, co dzieje się po bokach. Nie wiem czy nasze przepisy by na takie jeżdżenie pozwalały. W obrębie Uniwersytetu i Wyższej Szkoły Techologicznej widziałam sporo dziewcząt studentek, co świadczy o zdrowym podejściu do wyznawanej religii i do życia wogóle. Wiele z nich było bardzo modnie ubranych, jedynie głowę okrywały kolorowymi chustami, zwiewnymi szalikami, często ozdobionymi różnymi cekinami, koralikami.

W starej dzielnicy miasta
Jest to duży postęp, uważam.Wiemy przecież, że w innych muzułmańskich krajach kobiety mają kłopoty z kontynuowaniem nauki w wyższych szkołach, a już modny ubiór jest bardzo napiętnowany, w niektórych krajach wręcz zabroniony. W Malezji wogóle bardzo dużo kobiet pracuje zawodowo. Pracują w urzędach, szkołach, restauracjach, sklepach. Widziałam je na lotniskach, w informacjach turystycznych, w urzędach celnych, na policji. Myślę, że dlatego iż są one lepiej wykształcone od mężczyzn i znają języki obce. A co robią mężczyźni? głównie modlą się w meczecie, albo siedzą w restauracjach. Tam ich widać najwięcej.

Menara
W mieście na każdym kroku są banki, kliniki, salony optyczne. Szkoły są poza miastem i dzieci dowożone są tam żółtymi dużymi autobusami, nazywanymi Bas Sekolah. Przy szkołach budowane są ogromne kampusy z boiskami, basenami, stołówkami, sklepikami i tam dzieci spędzają większość dnia. Pomimo wszystko, ludzie nie jeżdżą tu tak nagminnie skuterami, jak w Tajlandii. Chodzą również pieszo i korzystają z miejskiej komunikacji oraz podróżują autobusami liniowymi.

Pieknie zagospodarowane brzegi rzeki Sungai Anak Bukit
Bus Station jest wprawdzie zlokalizowany kawałek drogi od miasta, ale bez przerwy jeżdżą minibusy z napisem "bus city", które mają trasę od Dhahab Perdana (dworzec autobusowy) do Pekan Rabu (centrum, obok mojego hotelu) i odwrotnie. Już na przedniej szybie tych minibusów jest napisane, że przejazd kosztuje 1 RM. To mi się podoba. Niska i stała cena, bez targowania się, zawyżania stawki itp.
czekamy na bus city
Wyjechałam z Alor Star autobusem do Butterworth, gdzie miałam zamiar zatrzymać się na jedną noc, ale hotel był tak brudny i drogi, że zrezygnowałam i nawet nie szukałam innego, tylko poszłam prosto na Ferry i popłynęłam na wyspę Penang do miasta Georgetown.
ale gad!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz