środa, 25 lipca 2012

Łza na Oceanie I


Było trochę problemów z tą okładką. Pani graficzka tłumaczyła, że jej wizja była właśnie taka i jeżeli coś zmieni w projekcie, to wszystko psu na budę się zda. Tak w skrócie można ująć opinię Pani graficzki w odpowiedzi na moją prośbę o wniesienie kilku poprawek. Ale jeżeli autorce się podoba okładka na książce Pani Siwek, dodała, to znaczy, że autorka preferuje okładkę krajobrazową i ja taką mogę opracować. Otóż należy wyjaśnić, że pierwszy projekt okładki (którego nie pokażę) był autorskim projektem graficzki i zawierał mapę części Indii i w dole maleńką wyspę Cejlon, a nad tym wszystkim panował ogromny samolot w złotym kolorze i w takim ułożeniu, jakby wbijał się w tamtą ziemię. Pierwsze wrażenie było katastroficzne i przywodziło na myśl tragedię smoleńską. Każdy, komu pokazałam wydrukowany w kolorze projekt, pytał natychmiast czy to znowu coś o tej katastrofie prezydenckiego samolotu?
Wszystko, tylko nie to! - wszyscy mamy dosyć już katastrof, nieszczęść, traumy narodowej i wszelkich innych tragedii ogólnoludzkich i osobistych niepowodzeń. Jeżeli sięgamy po książkę podróżniczą, chcemy trochę radości, poznania innych miejsc na ziemi,  kultur, ludzi, jednym słowem świeżej wiedzy oraz  trochę optymizmu i pozytywnej energii, a nie dołujących wizerunków. Naprawdę, nie chciałam w żaden sposób urazić pań graficzek i być może tamten projekt w każdej innej sytuacji i w innym czasie, byłby właściwy i ciekawy, ale obecnie w naszym kraju, widok samolotu wbijającego się w ląd, kojarzy się jednoznacznie. I jakiś czas jeszcze to potrwa.

                                                              obecna  okładka

No i dzisiaj przysłano mi z wydawnictwa trzy projekty okładki krajobrazowej. Wszystkie trzy do siebie podobne i utrzymane w tej samej kolorystyce. Sprawa polegała więc na wybraniu tego, a nie innego pejzażu, no i wybrałam ten widok z góry Sigiryia.  Prosiłam o wyeksponowanie samego tytułu "Łza na Oceanie" a w podtytule mniejszą czcionką "Sri Lanka", ale Panie graficzki zrozumiały moje życzenie całkowicie odwrotnie, bądż z innego powodu jeszcze bardziej wyeksponowały "Sri Lanka" kosztem tytułu książki, jakby to był przewodnik, a nie książka. O mojej propozycji zastosowania bardziej soczystych kolorów wcale nie wspomniały, jakby nie było tematu. Ale postanowiłam się nie chandryczyć, bo doszłam do wniosku, że czym więcej będę zgłaszała uwag, tym okładka bardziej będzie tracić na swoim wyglądzie, a sprawa przeciągnie się w czasie. Ostatecznie wybrałam tą prezentowaną wyżej i niech już tak zostanie. Koniec z marudzeniem. Czekam teraz na efekt końcowy, jak to będzie we właściwej proporcji ,czyli w druku wyglądać.
Myślę, że dopiero gdy książka znajdzie się na półkach w księgarniach i empikach - odetchnę z ulgą i tak naprawdę będę mogła zabrać się do czegoś innego. To wyczekiwanie na efekt końcowy swojej pracy jest dosyć wyczerpujące i zaprząta myśli tak, że trudno skupić się na innych sprawach życiowych.
Ale już jest dobrze! Mam nadzieję, że książka zaciekawi ludzi i może więcej ich do Sri Lanki pojedzie, co bardzo korzystnie wpłynie na życie mieszkańców wyspy, borykających się z biedą po zakończeniu wojny domowej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz