wtorek, 24 lipca 2012

Umschlagplatz


Obiecałam o starej Pradze, ale to następnym razem, ponieważ w weekend znowu w Warszawie się działo. Jak się w Warszawie dzieje, to muszę o tym, bo potem z pamięci wyleci. Jak mało się będzie działo, to będę wspominać inne wydarzenia z podróży, z Warszawy i innych ciekawych miejsc, dobrze?
Najpierw pojechałam na MDM. Wyobrażałam sobie, że będzie tam święto dzielnicowe podobne do tego na Saskiej Kępie lub na Pradze, ale nie było. Organizatorzy nie wyrobili się jeszcze w organizacji podobnych świąt, chociaż na MDM-ie jest z czego korzystać tematycznie i historycznie np. zaczynając od  "budujemy nowy dom dla socjalistycznych rodzin" poprzez "proletariusze wszystkich krajów łączcie się" po "przodowownicy pracy do władzy", ale było skromniej i współcześniej. Na wstępie urocze panienki zachęcały, aby spocząć na kanapach. Każdego zapraszały na kanapę, próbowały namówić do złożenia

                                                     truskawkowe krasnale - sofistki

podpisu pod apelem skierowanym do parlamentarzystów o więcej siedzeń w przestrzeni publicznej (ławek, krzesełek, murków itp) i rozdawały Manifest Międzynarodówki Sofistów, zawierający sześć punktów:

1) My, Naród Polski, domagamy się spokoju! Mamy dość obietnic, rocznic, miesięcznic, tygodnic,
    wyborów. Chcemy bez zakłóceń, wygodnie i godnie siedzieć.
2) Wierzymy, że każdy Naród ma prawo do godnego i wygodnego siedzenia, bo podstawowym i 
    elementarnym prawem każdego człowieka jest prawo do wygodnego siedzenia.
3) Polacy, jak wszystkie inne Narody! Dość klęczenia, każdy ma prawo do godnego i wygodnego 
    siedzenia.
4) Politycy powinni siedzieć, parlamentarzyści, bankierzy i policjanci też, żołnierze powinni siedzieć,
    episkopat i cały kler powinien siedzieć, geje i feministki również, ateiści, narodowcy i Syjoniści,
    wszyscy powinni siedzieć z należytą im godnością.
5) Rodaku, Obywatelu,Człowieku! Jeżeli chce ci się coś zrobić, to usiądź, pomyśl i poczekaj, może ci
    to przejdzie.
6) Nie wiemy, czy powstaliśmy w wyniku ewolucji, czy zostaliśmy stworzeni i mamy to gdzieś, my
    chcemy po prostu wygodnie i z godnością posadzić Nasze Wielce Szanowne Dupy na sofach.

Zostawiam bez komentarza.


                                                                              MDM

Były gry i zabawy dla dzieci, dlatego przyszło sporo rodzin z małymi dziećmi. Panie i panowie mogli sobie posiedzieć w cieniu przy stoliku i raczyć się kawą, lodami, zimnymi napojami oraz pysznymi ciastami z kawiarni "Kawka" i "Konstytucja Bar"

kościół na Woli
Wokół był rozkopany teren, pozagradzany obrzydliwymi blachami. Przez MDM również będzie przechodzić linia Metra, więc MDM rozkopany jak Świętokrzyska i wiele innych ulic w całej stolicy. "Wszyscy budujemy swoją stolicę!" dawne hasło wciąż aktualne, ale nie wykorzystane na MDM-ie.
Przeniosłam się na Wolę.
Umschlagplatz mieści się u zbiegu ulic Stawki i Dzikiej, dobry kawałek za Nowolipkami, przy której mieszka Oliwia z Tomkiem. Janusz Korczak szedł na zagładę z sierotami z Domu Dziecka, mieszczącym się przy ulicy Jaktorowskiej, przez ul.Chłodną, Żelazną, Nowolipie, Smoczą, Dzielną, Karmelicką do Umschlagplatz. Wczoraj, 22 lipca 2012r Marsz Pamięci przeszedł w milczeniu tą drogę, w stronę odwrotną. Od Umschlagplatz do Jaktorowskiej, gdzie przed budynkiem Domu Sierot złożono kwiaty, a ludzie wiązali na płocie  kolorowe wstążki z imionami zgładzonych przez Niemców dzieci.

                                                                 Tu był mur Getta

Ten marsz w odwrotną stronę miał symbolizować drogę od śmierci - do Domu Sierot, tak jakby te dzieci wracały do swojego domu. Na każdej wstążce było wypisane imię zgładzonego dziecka i wiążąc te wstążki na ogrodzeniu domu w którym mieszkały, to jakbyśmy na powrót odprowadzili je bezpiecznie do domu. Dzisiaj w tym budynku nadal mieści się Dom Dziecka (nowoczesna, powojenna nazwa, ponieważ w takim domu są nie tylko sieroty, ale również dzieci mające swoich rodziców).

                                                     wiążemy kolorowe wstążeczki

Zawiązałam na ogrodzeniu niebieską wstążkę z imieniem Hela (którą widać na zdjęciu powyżej), a do domu wzięłam drugą, purpurową z imieniem Israel. Gdzieś tak w połowie Marszu Pamięci, zupełnie nagle i niespodziewnie spotkałam Tomka z Oliwią. Podobno parę minut wcześniej, Tomek powiedział do Oliwii, że mamusia napewno tutaj gdzieś jest, bo mamusia jest wszędzie. No i miał rację, zawsze jestem tam, gdzie się coś istotnego dzieje w moim mieście. Ale z dziećmi już tak jest - zawsze sobie stroją żarciki z rodziców. (Takie mądrale, a nie wiedzieli gdzie rozdają wtążeczki i musiałam im dać dwie ze swojego pęczka).

                                                                 Oliwia z Tomkiem
                                     
Teraz już wspólnie szliśmy w tym marszu, chociaż często odłączałam się na moment, żeby podejść w odpowiednie miejsce i  zrobić zdjęcie. Bardzo dużo ludzi uczestniczyło w tym przemarszu, więc chyba nie jesteśmy antysemitami, jak można by sądzić po nabazgranych hasłach na murach budynków, czy czytając wpisy na forach internetowych. Nie mogłam sobie z dziećmi pogadać, ponieważ Oliwia twierdziła, że nie wolno rozmawiać , bo to jest marsz milczenia. A ja myślałam, że to marsz pamięci. Ale niech tam! teraz ci młodzi ludzie są tacy przewrażliwieni, że lepiej w ich obecności nie upierać się przy swoim zdaniu.
Tego dnia otworzono również wystawę pn."Dziennik Getta-Rysunki", na której wystawiono po raz pierwszy publicznie pięć rysunków przedstawiających wydarzenia w getcie. Te wstrząsające rysunki  wraz  z komentarzami niejakiego Rozenfelda (imię nieznane) przetrwały wojnę w piwnicy domu przy ul. Nowolipki. Wystawa mieści się w galerii Kordegarda przy Krakowskim Przedmieściu i mam nadzieję, że pobędzie tam dłużej, żebym zdążyła pójść ją obejrzeć.

  drzewo ofiar wymordowanych

Ten Marsz Pamięci zorganizowano 22 lipca, ponieważ tego dnia w 1942 roku Niemcy rozpoczęli wysiedlanie ludzi z warszawskiego getta. W ulotce, którą dostaliśmy, jest napisane, że w ciągu dwóch miesięcy od chwili rozpoczęcia akcji wysiedleńczej - 254 tysiące ludzi wywieziono do obozu zagłady w Treblince, 11 tysięcy do obozów pracy, a 6 tysięcy rozstrzelano tu na miejscu, na Umschlagplatz.

                                              Pomnik z zaznaczonymi granicami getta

Jakoś mało się zajmowano tym tematem po ostatecznym wyzwoleniu nas  spod rządów PZPRu i Związku Radzieckiego. Po 1989 roku skupiono się na oddawaniu hołdów poległym powstańcom warszawskim, co jest słuszne i naturalne, ale akcja zagłady na Umschlagplatz i w Treblince została jakby zapomniana? tuszowana? zlekceważona? pominięta? - sama nie wiem, jak to nazwać.

                                                                   brama straceńców

W PRL-u dzień 22 lipca był dniem święta wyzwolenia narodowego, radosnym narodowym świętem odrodzenia Polski. Był to dzień wolny od pracy. Dla ludzi urządzano różne festyny, występy artystyczne i sportowe, najpierw w różnych parkach,a potem na stadionie 10-lecia (obecny stadion narodowy). Dbano o to, aby ludzie beztrosko się bawili i zapomnieli o ucisku i biedzie. Zawsze na to święto można było kupić lepszą kiełbasę i inne artykuły delikatesowe, trudno dostępne w normalne dni. Rzucano też do sklepów coś lepszego z mebli i artykułów gospodarstwa domowego. Ludzie się cieszyli, chociaż większość z nich  była w tym czasie na urlopach, a  dzieci na obozach i koloniach letnich.To chyba było na rękę władzy, bo dla wszystkich by nie starczyło i mogły jeszcze na ulicach zaistnieć jakieś zamieszki - nie daj Boże, albo inne ekscesy w dążeniu do skorzystania z tak niecodziennej okazji. Z okazji tego święta zawieszano zasłużonym na piersiach ordery za zasługi dla PRL, dla ojczyzny, dla Polski Ludowej.W dniu 22 lipca został również odznaczony przez władze PRL Leonid Breżniew - Krzyżem Virtuti Militari, co wyraźnie wskazuje, że nie byliśmy egoistami i nie tylko swoich docenialiśmy w czynieniu dobra dla naszego kraju.

                                                                       Pawiak

Święto 22-go lipca w PRL, wprowadzono ustawą 22 lipca 1945r na cześć uchwalenia manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego w 1944 roku w Lublinie (t.zw.Manifest PKWN). I nic to nie szkodzi, że tak naprawdę, to ten manifest uchwalono nie 22, a 21 lipca i nie w Lublinie, a w Chełmie Lubelskim. Wszystko dało się nagiąć do potrzeb władz PRL, żeby zyskać pozytywną opinię od naszych braci z ZSRR. Władza zawsze miała swoją historię kraju, a lud miał swoją. Być może władza nie chciała, aby ludziom dzień 22 lipca kojarzył się z 1942r? W każdym razie dzieci powojenne ten dzień już zawsze utożsamiały z rokiem 1944, rośli w tym przekonaniu i tak właśnie miało być.

                                            Tu mieścił się Dom Sierot korczakowskich

Z okazji tego radosnego święta, I sekretarz KC PZPR i jego prominentni koledzy partyjni na terenie całej Polski nagle wszystko otwierali, przecinając uroczyście wstęgi na nowo oddawanych do użytku drogach, mostach, budynkach mieszkalnych, szkołach, stadionach sportowych czy fabrykach. I też nic nie szkodzi, że następnego dnia wszystko to znowu zamykano, ogradzano i wykańczano, bo oczywiście nic na czas nie było gotowe. Władze czyniły tak dla picu i jak nasz słynny europarlamentarzysta Jacek Kurski, byli pewni że ciemny lud to kupi. I również jak on -się nie mylili. Jak widać, tylko znawcy psychiki ludu mogą być u władzy, w każdym ustroju politycznym. Następnie Zespół Pieśni i Tańca Mazowsze śpiewał "Ukochany kraj, umiłowany kraj" czego prominenci (dzisiaj na takich mówi się vipy) słuchali w sali kongresowej Pałacu Kultury i Nauki, a zwykły lud poprzez radioodbiorniki i uliczne głośniki. Takie igrzyska trwały wiele lat.

                                              przemówienia w dniu 22 lipca 2012r

Umschlagplatz usytuowany jest w miejscu, gdzie wówczas mieścił się dworzec kolei towarowej Warszawa Gdańska. Część tego dworca przylegała do terenu getta, bo musiało być poręcznie do wywożenie ludzi kolejowym taborem towarowym do Treblinki. Zresztą wszystkie przyległe obiekty, szpitale, budynki, rampy kolejowe itp przystosowano do selekcji więźniów i ich załadunku, żeby wysłać ich w ostatnią podróż na tej ziemi, planecie ludzi. Niemcy z samego charakteru narodowego są obywatelami tak zdyscyplinowanymi i pracowitymi, że robota paliła im się w rękach. Bywało, że do komór gazowych obozu zagłady w Treblince wywozili 10 tysięcy więźniów jednego dnia. Wśród ofiar znalazło się 51 tysięcy dzieci żydowskiech poniżej dziesiątego roku życia, z których  zaledwie 500 przeżyło tą totalną mordownię.

                                                                    organizatorzy

Organizatorem Marszu Pamięci, który był poświęcony najmłodszym ofiarom zagłady dokonanej przez Niemców, był Żydowski Instytut Historyczny i chociaż honorowy patronat tego marszu stanowił Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy i Rzecznik Praw Dziecka - nie widziałam na uroczystości Pani Prezydent Gronkiewicz-Waltz. Przemawiał natomiast ktoś od Rzecznika Praw Dziecka, ale nie jestem pewna czy był to sam Rzecznik, czy ktoś z jego biura. Może coś przeoczyłam, bo tłum ludzi nie pozwalał, aby  się dokładnie wszystkiemu przyjrzeć.
Po marszu zostałam zaproszona do domu Oliwii i Tomka na Nowolipki ,na zimne piwko i wtedy mogliśmy pogadać sobie do woli. Oni niedawno byli w Treblince, ale podobno tam trudno się dostać, nie zagospodarowano terenu w sposób, w jaki zrobiono to z innymi miejscami pamięci w Polsce i wogóle słabo jest tam z organizacją wszystkiego, co jest niezbędne dla przyjeżdżających tam ludzi.
Arbeitslager Treblinka, to jedna z nazw kompleksu dwóch niemieckich obozów, jakie usytuowano niedaleko wsi Poniatowo - obóz pracy i obóz zagłady. Stacja kolejowa Treblinka, leżąca na trasie kolejowej Siedlce-Małkinia, była końcową stacją dla transportów ludzi z getta warszawskiego wiezionych przez Niemców na zagładę i stąd wzięła się nazwa obozów, które tak właściwie położone są 6 km dalej.

                                                                            idziemy

Oliwia z Tomkiem musieli czuć jakiś niedosyt z poprzedniej wycieczki do Treblinki, bo zaproponowali, że chętnie jeszcze raz się tam wybiorą wraz ze mną. Ze względu na słabe połączenie i czekającą nas sporą wędrówkę pieszo z Treblinki do obozów niemieckich, postanowiliśmy zabrać ze sobą rowery i nimi pokonać odległość od stacji kolejowej do obozu zagłady. Ale wtedy tory kolejowe dochodziły do samej bramy obozu, więc nie wiem dlaczego teraz nie można tam dojechać. Rozebrali te tory, czy co? Wikipedia podaje taki opis: "Pierwszy transport przywiózł Żydów z getta warszawskiego w III dekadzie lipca. Deportowani opuszczali wagony, wychodzili na peron i przechodzili przez bramę na ogrodzony plac wewnątrz obozu. Przy przechodzeniu przez bramę kobiety były oddzielane od mężczyzn. Mężczyźni kierowani byli na prawo, a kobiety i dzieci na lewo" no to jak to się stało, że teraz obóz oddalony jest od stacji kolejowej Treblinka 6 km? Mam nadzieję, że dowiem się tego niebawem. Ustaliliśmy, że pojedziemy tam na początku września, jak będzie już trochę chłodniej. Jazda rowerem jest wtedy przyjemniejsza.


                                                              i co ja mam na sobie?

Na koniec Tomek zrobił mi zdjęcie, jak pokazuję jaki mam na sobie T-shirt! Właśnie ze względu na ten swawolny wizerunek na t-shircie, przez cały marsz musiałam pilnować, aby nie było go widać spod żakietu, żeby nie obrażać uczuć uczestników tego smutnego marszu. Jak ja mogłam w taki dzień założyć na siebie coś takiego? może dla zażartowania sobie z Grecji, o której teraz dużo się mówi w mediach? że nie chcą zacisnąć pasa, tylko korzystać z pieniędzy ciężko wypracowanymi przez inne kraje UE? Wylecą z tej Unii Europejskiej, jak nic! myślę, że już tylko kwestią czasu jest to wydarzenie, o którym będzie głośno na świecie, bo zdarzy się po raz pierwszy od czasów isnienia UE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz