poniedziałek, 17 grudnia 2012

Masjid Selat Melaka i Jacmel

                                                      Jacmel - Haiti

Drodzy Podróżnicy i Wszyscy czytający mój blog - proszę o pomoc dla Haiti, które do dnia dzisiejszego nie może podnieść się z upadku spowodowaniego tragicznym trzęsieniem ziemi w 2010r. W miejscowości Jacmel budowana jest szkoła podstawowa dla haitańskich dzieci z funduszy zbieranych przez Fundację Polska-Haiti, której Prezesem jest oddana sprawie Pani Zofia Pinchinat-Witucka.

Dzieci na przerwie między lekcjami w Jacmel - Haiti
Czym więcej z nas przeznaczy 1% ze swojego podatku na ten cel, tym szybciej dzieci  w Jacmel będą mogły pobierać naukę w nowej szkole. Jest to naprawdę konkretna pomoc dla konkretnych dzieci. Myślę, że warto na ten cel przeznaczyć swój 1 %. Oczywiście, kto chce, to może na niżej wymienione konto przelać na budowę tej szkoły jakąś dowolnie przez siebie określoną kwotę pieniężną, poza akcją przeznaczania 1% podatku na cele charytatywne.
Dzieci z pewnością będą szczęśliwe i wdzięczne każdemu darczyńcy.

Obecnie dzieci w Jacmel uczą się w takich barakach
Zajrzyjcie na stronę www.polska-haiti.org, żeby więcej dowiedzieć się o tej inicjatywie. Jestem pewna, że po zapoznaniu się z sytuacją w Jacmel, zapragniecie pomóc tym dzieciakom. Z góry wszystkim dziękuję, kto dołączył do mnie, aby wesprzeć tą inicjatywę :) 
Fundacja Polska-Haiti, konto nr. 55 2490 0005 0000 4530 6560 4363.    KRS 0000349426

w czasie lekcji
Zdjęcia z miejscowości Jacmel w Haiti, udostępniła i pozwoliła zamieścić na moim blogu Pani Zofia Pinchinat-Witucka, Prezes Fundacji Polska-Haiti, żebyśmy zapoznali się z dziećmi, którym chcemy pomóc. Gdy już tam dotrę w swojej podróży, będę na blogu opisywała bieżące informacje z Jacmel, żebyście więcej dowiedzieli się o miejscu i ludziach tam żyjących. Oczywiście, będę też zamieszczała zdjęcia.

mimo trudnych warunków,dzieci zawsze są radosne
A teraz prezentuję ostatni już post o swoich dotychczasowych podróżach. Przygotowuję się do wyjazdu do Ameryki Środkowej, skąd będę pisała nowy blog lub kontynuowała ten, ale już z nowej podróży. Jeżeli będzie to nowy blog - powiem Wam o tym i zamieszczę link na górze tego postu. Jeśli zaś będzie to kontynuacja - pojawią się nowe tytuły postów. Mam zamiar dotrzeć również do Haiti i odwiedzić miejscowość Jacmel. Pozdrawiam wszystkich czytających mój blog, czytelników i blogierów, życząc wszystkim spełnienia marzeń!!!

                                                  Masjid Selat Melaka

Cały ten post kończący opowieść o Malezji poświęcam mojemu niespodziewanemu odkryciu, jakiego
dokonałam na długim spacerze, chcąc dotrzeć z portu Melaka do widocznego z daleka białego meczetu ze złotą kopułą. Nic o tym meczecie w przewodnikach nie było, ani na żadnej mapce dla turystów meczet ten nie był zaznaczony. Zobaczyłam go sama z daleka i po prostu poszłam w tamtym kierunku.
Masjid Selat Melaka na palach w morzu
Meczet, to święte miejsce dla muzumanów do którego wierni przybywają pięć razy dziennie, aby się modlić. Oczywiście, kto o właściwej porze nie zdąży do meczetu, rozkłada swój dywanik tam, gdzie się akurat znajduje i modli się w przyjętej formule i układzie scenicznym. Ja widziałam muzułmanów rozkładających dywanik na peronie dworca kolejowego, na pokładzie statku, w samolocie oraz w parku publicznym w Jakarcie, ale kto tylko ma taką możliwość, jedzie modlić się do meczetu. Ale od początku.

muzułmanie w meczecie
Otóż ostatniego dnia pobytu w Melace poszłam obejrzeć port, spodziewając się zobaczyć coś ciekawego, zabytkowego, wspaniałego, biorąc pod uwagę znaczenie cieśniny dla transportu towarów dawniej i bliskość Melaki od Singapuru, co pozwalało mi sądzić, że obecnie mogą mieć wzięcie  statki wycieczkowe dla turystów na tej trasie. Pomyślałam, że może statkiem  popłynę z Melaki do Singapuru?

Pusta droga do meczetu
Ale port okazał się bardzo mały, że nawet statki zawijające do Melaki zmuszone są cumować ok.1,5 mil od brzegu, skąd pasażerowie dowożeni są na ląd łódkami. Port mieści się w najstarszej części Melaki, w miejscu, gdzie w miejsce małej wioski rybackiej założono miasto Melaka, no i ten port oczywiście.

Pogawędka w przwiewnym miejscu
Kiedyś to był bardzo ważny port, centrum handlu morskiego lecz za czasów Brytyjczyków zaczął tracić na znaczeniu na rzecz portów w Penang i Singapurze. Port przyjmował coraz mniej statków, coraz bardziej się zamulał, aż doszło do tego, że trzeba dopływać do statków łodziami. Ale stojąc nad morzem i wiodąc wokół wzrokiem, dostrzegłam złotą kopułę meczetu i ruszyłam pieszo w tamtą stronę.

modły w meczecie
Czym bardziej zbliżałam się do meczetu, tym bardziej się dziwiłam. Droga była zupełnie pusta. Żadnych samochodów i żadnych pieszych. Co pewien czas oglądałam się za siebie, ale niczego i nikogo w pobliżu nie było. Natura moja jest tego rodzaju, że jak już coś zacznę, to i skończyć muszę. Nie miałam więc odwrotu i brnęłam samotnie dalej. Upał był niemiłosierny, bo cały czas szłam po otwartej przestrzeni.

most łączący Melakę z miasteczkiem muzułmańskim
Na szczęście miałam w plecaku całą butelkę wody mineralnej. Doszłam do mostu, którego druga równoległa część znajdowała się jeszcze w budowie. Most łączy miasto z niewielką wysepką w miejscu, gdzie rzeka łączy się z morzem. Granica przebiega dokładnie w miejscu, w którym zbudowano meczet, a wokół niego całe miasto islamskie. Mnóstwo domów, solidnych, żółto - ceglastych trzypiętrowych budynków z podcieniami, a w nich lokale mające (chyba) w przyszłości pełnić role usługowe i sklepowe.

Puste domy i puste ulice
Niektóre bloki  były jeszcze wykańczane wewnątrz, ale równocześnie zadbano o ulice (oczywiście, tradycyjnie już bez chodników dla pieszych), posadzono drzewa na ulicach, zbudowano ronda, ustawiono tablice informacyjne i drogowe dla kierowców, posadzono trawę i kwiaty na klombach.

Rondo po zjeździe z mostu
Przy drzwiach wejściowych w poszczególnych budynkach zawieszono tabliczki z numerami mieszkań i lokali. Nazw ulic jednak jeszcze nie ustalono. I ludzi nigdzie nie było. Chodziłam pustymi ulicami, klucząc różnymi bocznymi, węższymi uliczkami bez nazwy i czułam się, jak na obcej wyludnionej nagle planecie.

boczna ulica
O co tu chodzi? myślałam. Dlaczego nikogo tutaj nie ma? jakaś zaraza ich stąd wygnała, czy co? gdzie są ludzie? nawet żadnych robotników nie było, żadnych samochodów, ani betoniarek, dosłownie nie było niczego, ani nikogo. Tylko ja, całkiem sama w pustym mieście. Dziwne wrażenie. Miasto - widmo.

nastepne puste ulice
Może to jakiś plan filmowy? pomyślałam. Może tu filmy kręcą, tylko teraz ekipa filmowa ma przerwę? Chodziłam całkowicie osamotniona środkiem pustych ulic, przechodziłam z ulicy na ulicę bramami domów, pustymi podwórkami, na skos różnymi placami, na których rosły żywe rośliny i krzewy. Tylko ludzi nie było.

szare, też puste budynki
Weszłam do niektórych budynków i stwierdziłam, że wszystko jest. Prąd podłączony, kanalizacja jest, toalety w mieszkaniach i publiczne, lokale na parterach wyraźnie na sklepy i restauracje przeznaczone. Do mieszkań wchodzi się tradycyjnie (niestety), czyli najpierw z ulicy wiodą wysokie strome schody i dopiero na piętrze zaczynał się jakiś korytarz, z którego rozchodziły się drzwi do mieszkań lub pokoi hotelowych.

Uwaga - człowiek w pustym mieście
Myślałam, że rzucę się temu panu na szyję, że wreszcie zobaczyłam żywego człowieka w mieście-widmie, ale to był rybak, który wszedł ze swoim podbierakiem i wiadrem pod most, zeby złowić ryby na obiad dla rodziny. Poszłam dalej, w stronę białego meczetu ze złotą kopułą.

Meczet
Gdy już byłam blisko, usłyszałam za sobą warkot samochodów. Jechały od strony miasta kolumną, wypasione terenówki,wieloosobowe busiki, luksusowe osobowe, wszystkie kierowały się jedynym czynnym pasem jezdni wprost do Masjid Selat Melaka. Robiłam zdjęcia i nikt mnie nie zatrzymywał, nie protestował.

Przybyli wierni na modły
Przy meczecie , w pewnej odległości, na twardym gruncie, stał minaret, ale żaden muzułmanin nie nawoływał wiernych stamtąd na modły. Bo przecież żywego ducha w mieście nie było, nawet muezina. Dlatego byłam totalnie zaskoczona, gdy po długim czasie bezwzględnej ciszy wypełnionej jedynie lekkim powiewem wiatru i szumem fal morskich, usłyszałam nadjeżdżające samochody i zobaczyłam ludzi.

samochody podjeżdżają pod meczet
Samochody i motory podjeżdżały pod meczet kolumną, ustawiały się na rozległych parkingach, ludzie parami lub całymi rodzinami wysiadali z pojazdów i szybko wchodzili do muzułmańskiej świątyni. Dopiero teraz odezwał się muezin. Dojechał. Zawodził donośnie, przejmująco. Jego głos echem rozbrzmiewał w dużym, niezamieszkałym przez ludzi mieście. Niesamowite przeżycie. Siadłam na kamieniu i słuchałam.

Minaret
Meczet pobudowano w cieśninie na plaży, na sztucznej wyspie w Pulau Melaka na 1,8 ha ziemi. Budowę zaczęto w 2003r. Uroczystego otwarcia tej muzułmańskiej światyni Allaha, dokonał Król Tunaku Syed Sirajuddin, a udostępniono ją dla wiernych w listopadzie 2006r. Meczet kosztował 11 milionów RM plus 7 milionów, które dołożył Rząd Malezji.

Główna kopuła meczetu od strony lądu
Pod główną kopułą meczetu znajduje się sala modlitw-Great Hall of Prayer,mogąca pomieścić jednorazowo dwa tysiące wiernych. Złota kopuła ma 24 m średnicy. O tym meczecie mówi się nieraz Floating Masque, ponieważ w czasie przypływu meczet wygląda, jakby kołysał się na morskich falach, które podchodzą wysoko, niemal pod same koncówki bali, na których wsparty jest budynek.

Przejście do sali modlitw
Bowiem meczet stoi na wodzie. Cały meczet jest wieczorami podświetlany, co wygląda po prostu bajkowo. Szczególnie z lądu, z Melaka. Na zdjęciu poniżej wyraźnie widać brązową wodę rzeki mieszającej się z widoczną dalej błękitną wodą morza. Widać też wyraźnie, że meczet wzniesiony jest na palach.

Meczet od strony morza
Natomiast minaret postawiony jest na lądzie, w pewnej odległości od meczetu i jest najwyższą muzułmańską wieżą na świecie. Z tego też powodu pełni on dodatkową rolę latarni morskiej. Odpowiednio podświetlony wskazuje drogę rybakom i okrętom do cieśniny Melaka oraz rozświetla drogę powietrzną samolotom.

Na dziedzińcu meczetu
Nie jest to pierwszy meczet zbudowany na wodzie w Malezji. Meczet Putrajaya również stoi na wodzie, jak również Kryształowy Meczet, w którym cudownie odbija się błękitne morze, co robi duże wrażenie. Niektórzy twierdzą, że najpiękniejszym meczetem na wodzie jest meczet miłosierdzia w Jeddah, w Arabi Saudyjskiej, ale moim zdaniem, co meczet, to zachwycająca architektura, nowoczesniejsze rozwiązania.

Wyjście z meczetu na ląd
Wszystkim meczetom trzeba oddać jedno, że nie żałuje się na ich budowę pieniędzy. Muzułmanie lubią luksusy, szczególnie w swoich świątyniach. I stać ich na to, nawet w krajach, w których nędza jest gołym okiem widoczna. Meczet budowany u nas, w Warszawie przy zbiegu ul. Bitwy Warszawskiej z Al.Jerozolimskimi wygląda wyjątkowo skromnie. Zobaczymy, jak będzie wyglądał po ukończeniu prac.

Wejście do meczetu
Oglądałam w TVN-24 reportaż z cyklu "Ewa Ewart poleca" o człowieku, który już jako dorosły człowiek przeszedł na wiarę islamską. Zastanawiałam się, co imponuje takim ludziom w życiu na modłę islamską. Czy czują się ważniejsi? silniejsi? to, że mogą dyktować warunki i podporządkować sobie resztę rodziny? mogą pokazać kobiecie, gdzie jej miejsce? panować nad innymi? o to zabiegają słabi mężczyźni chcący poprawić

Miasto bez mieszkańców
własne ego. A może dlatego, że mogą brać udział w akcjach i bezkarnie zabijać innych ludzi w imię koranu? a jednak, gdy dziennikarka zapytała tego mężczyznę, czy jest gotowy poświęcić swoje życie dla islamu? (tak np.jak islamski zamachowiec samobójca?) zawahał się, potem niepewnie się uśmiechnął i na pytanie nie odpowiedział. Otóż to.

widok miasta-widma od strony meczetu
Islam piętnuje podawanie człowiekowi lewej ręki, bo jest to ręka brudna. Zawsze trzeba podawać drugiemu człowiekowi prawą rękę, która w religii islamskiej uznawana jest za rękę czystą. Mężczyzna z reportażu zdradził, że muzułmanie witając się z człowiekiem, który nie jest muzułmaninem, podają rękę lewą. Moim zdaniem świadczy to o pogardzie muzułmanów dla innych ludzi, którzy nie wyznają ich religii.

Wróciłam na ląd i spojrzałam do tyłu
Dodatkowo uważam, że muzułmanie nie wypełniają rzetelnie nakazów koranu i dostosowują jego zapisy do swoich potrzeb i własnego widzimisię. Wprowadzają pokrętną interpretację nakazów islamu, przekształcając je w religię terroru, przymusu i pogardy dla ludzi z poza własnego kręgu wyznaniowego. Ale to oczywiście moje własne odczucia i subiektywna ocena. Żyjemy w wolnym kraju, gdzie każdy ma prawo do własnego zdania na każdy temat. Niemniej, meczety i zawodzenie muezinów robią na mnie wrażenie.
Na tym poście kończę opisywanie swoich podróży. Minie Boże Narodzenie i Sylwester, a potem będziemy już coraz bliżej wiosny. W marcu 2013r, najpóźniej w kwietniu planuję podróż do Gwatemali, a potem Honduras, Kostaryka, Panama i Kolumbia. Jak to przeżyję, to na pewien czas polecę do Dominikany. Stamtąd mam blisko Kubę, więc nie można jej pominąć. A potem zobaczymy. Wolę nie zapeszać. Oczywiście, będę pisała bloga od początku, a nawet już od chwili konkretnych przygotowań do podróży, pn."Na łączniku dwóch Ameryk" Mam nadzieję, że będzie to ciekawa podróż, bogata w pasjonujące przeżycia i bezpieczna.
Pozdrawiam wszystkich czytających mój blog. Mam nadzieję, że dostarczył on czytelnikom rozrywki, przyjemności oraz wzbudził zainteresowanie innymi krajami i podróżami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz