poniedziałek, 18 czerwca 2012

No i stało się!

17 czerwca 2012r niedziela

Wszyscy byliśmy radośni i pełni wiary w swoją drużynę, ale niestety, nie udało się i wylecieliśmy z Euro! Przegraliśmy wczoraj we Wrocławiu mecz z Czechami 1:0. Czesi mówią, że Wrocław to ich miasto, blisko domu, więc było dla nich życzliwe. Dla nas nie.

radośni kibice kierują się na most Poniatowskiego

W Warszawie na stadionie Narodowym odbywał się tego dnia mecz Grecja-Rosja, natomiast mecz Czechy-Polska mogliśmy oglądać na telebimach w strefie kibica i tam właśnie umówiłyśmy się. Ja, Oliwia i jej przyjaciółki: Marysia i Iwona. O godz.20.10 miałam czekać od strony Emilii Plater i Świętokrzyskiej, dokładnie pod sklepem meblowym "Emilia". Wydawało mi się, że to trochę późno i możemy mieć trudności z dostaniem się do strefy, bo mecz zaczynał się o 20.40, ale byłam w mniejszości, więc ustąpiłam. Pojechałam tam na 19.oo i już miałam problemy. Dojechałam autobusem do rogu Wawelska/Grójecka, tam przesiadłam się do tramwaju pełnego kibiców. Grupka Czechów zaczęła śpiewać, więc nasi podchwycili i dali czadu! Gromki śpiew wypełniał cały wagon, ale nie trwało to długo, ponieważ w pobliżu Placu Starynkiewicza wysadzili nas na trawniku, między przystankami. Aleje Jerozolimskie były zamknięte dla ruchu , a sznur tramwajów utknął między Placem Starynkiewicza i Dworcem Centralnym.

wejście do od strony Emilii Plater

Trzeba było pokonać pieszo spory odcinek drogi. Weszłam w ulicę Żelazną i bokami, prześwitami zaszłam od tyłu Dworzec Centralny, dostając się do bocznej Fan zone naprzeciw sklepu meblowego "Emilia", w którym za czasów komuny były najlepsze meble w mieście, ale tylko dla wybranych, co talony mieli lub którzy całe noce w kolejkach stali. Żaden mebel nie był dla mnie wart takiego poświęcenia, więc nigdy w tym sklepie niczego nie kupiłam. Teraz kolejek nie ma, ba! o każdego klienta zmuszeni są walczyć. Tak się czasy zmieniły. No więc przybyłam na czas, ale Oliwii i pozostałych nie było. Musiałam czekać z boku. W końcu pojawiła się Oliwia z Iwoną, mówiąc, że Marysia w ostatniej chwili bilet kupiła i poszła na mecz na stadion. Ale na stadionie nie grali tego dnia Polacy, więc nie zazdrościłyśmy Marysi i ruszyłyśmy do bramki aby dostać się do strefy kibica i obejrzeć mecz rozgrywany we Wrocławiu między Polską, a Czechami. 

                   obie z Oliwią w patriotycznych ubiorach przed fan zoną
Gdy tłum kibiców wessał mnie do środka - nie miałam już wyjścia. Ani do przodu, ani do tyłu nie można było kroku zrobić. Mogłam jedynie unosić się wraz z masą ciał, niezależnie od własnej woli. Przed sobą ściskałam torbę z aparatem fotograficznym, chroniąc go przed zmiażdżeniem. Oliwia wysunęła się do przodu, więc ja z Iwoną postanowiłyśmy w miarę możliwości trzymać się blisko siebie, aby nas też nie rozłączono. W końcu doszłyśmy do bramki, ale w tym momencie ochrona zatrzasnęła nam przed nosem barierki i panowie w żółtych kaftanach powiedzieli, że więcej ludzi wpuścić nie mogą, bo jest już komplet. Jaki komplet? to oni liczyli wchodzących? Widziałyśmy przecież, że w strefie było zupełnie luźno. Oliwia znalazła się w środku, a my zawiesiłyśmy się na żelaznej bramce i w żaden sposób nie mogłyśmy przekonać ochroniarzy, aby wpuścili nas do środka.  Nie można też było powstrzymać napierającego od tyłu zdenerwowanego tłumu kibiców, którzy za wszelką cenę chcieli dostać się do strefy. Poczułam grozę w powietrzu.

                                      kibice lubią posiedzieć na piwku przy Nowym Świecie

Torbę z aparatem chroniłam, jak mendel jajek przed sobą, żeby mi nie zmiażdżyli drogiego sprzętu.  Z każdą chwilą robiło się bardziej niebezpiecznie, ponieważ tłum z tyłu napierał i od czasu do czasu kołysał nami, czego w żaden sposób nie było można przerwać. Taki tłum ludzi już sam w sobie stanowi niebezpieczeństwo. Na dodatek dociśnięta byłam do barierki i następne niebezpieczeństwo istniało takie, że zmiażdżą mnie na tej żelaznej bramce i za chwilę przejdę przez nią w plasterkach, jak jajko na twardo przez takie specjalne urządzenie z drucikami. Negocjacje z ochroniarzami nic nie dały i mimo, że w fan zonie było zupełnie luźno, powiedzieli, że nie wpuszczą, bo tam jest już przewidziany komplet kibiców i koniec. Oliwia negocjowała z panami wyjście, ale też na to nie zezwolili i nie chcieli jej wypuścić ze strefy kibica na zewnątrz. Weszła - to ma zostać. Powiedziałam Iwonie, że pasuję, rezygnuję i wychodzę stąd. Zaczęłam przeciskać się w stronę ulicy i o dziwo, nikt mi nie miał tego za złe. Kibice, na ile mogli, ułatwiali mi wydostanie się z tej masy ludzkiej i niebawem oddetchnęłam z ulgą na drugiej stronie Emilii Plater. Żyłam. Obok karetka pogotowia udzielała pomocy omdlałym kobietom leżącym na ziemi. Podeszłam do kafejki "Zero", przed którą stali ludzie i przed ogromnym telewizorem oglądali mecz. Tam obejrzałam pierwszą połowę. Potem weszłam na peron PKP Warszawa-Śródmieście i dojechałam do Warszawa-Ochota, skąd tramwajem nr.1 z Towarowej (Al.Jerozolimskie wyłączone były z ruchu całkowicie) dojechałam do Placu Narutowicza, a następnie autobusem nr.191 do domu, gdzie obejrzałam część drugą meczu. Humor prysnął. Przegraliśmy.
Z drugiej strony nie mamy się co obrażać na los. Po prostu byliśmy słabsi. Moim zdaniem nasza drużyna grała pięknie, jak rzadko, ale nie możemy oczekiwać abyśmy z 65 pozycji, raptem przeskoczyli do pierwszej dziesiątki najlepszych drużyn świata! zyskaliśmy tyle, że jesteśmy teraz na pozycji 62 i niech chłopaki trenują i szykują się do następnych meczów, aby przesuwać się ciągle w górę tabeli. 
W poniedziałek "Metro" podało, że pogotowie ratunkowe w strefie kibica udzieliło w sobotę pomocy 256 osobom, z czego 18 osób, głównie z urazami kończyn, odwieziono do szpitala. No pięknie. Ponadto obliczono, że fan zona została wypełniona całkowicie przez 165 tysięcy kibiców i dlatego musiała zostać zamknięta (jednak tłumaczyli się z tego manewru!). Ponownie otworzono ją o godzinie 23.oo. Nie wiem po co. Po takim meczu to chyba mało kto miał ochotę na nocną zabawę. Chyba, że Irlandczycy. Tym, tylko pozazdrościć dobrego samopoczucia.

Rosjanie robią sobie międzynarodowe fotki

W tym samym czasie na stadionie narodowym w Warszawie Rosjanie przegrali z Grecją 0:1 i wracają do domu na tarczy. ZSRR się rozpadło, państwa byłego imperium się zdemokratyzowały, ale ludzie zostali ci sami - nie lubią ponosić porażek. Wielka Rosja we wszystkich dziedzinach sportu chciałaby być pierwsza, bo kiedyś tak było. Teraz nie doszli nawet do ćwierćfinału. Obawiam się, że będą bardziej cierpieli, niż my, którzy do porażek jesteśmy przyzwyczajeni historycznie.
Natomiast Grecja szaleje! Kibicowałam Grecji w tym meczu, ponieważ z uwagi na sytuację gospodarczą w swoim kraju, są w wielkim dołku i taka wygrana mogłaby przywrócić im wiarę w siebie. I tak się stało. Mało kto tak naprawdę wierzył, że Grecy zwyciężą Rosję, a jednak. 1:0 dla Grecji wstrząsnęło całym stadionem narodowym, na którym w większości byli Rosjanie. Piłkarski komentator rosyjski Jewgienij Łowczew powiedział, że nie można przejść do porządku dziennego nad tym, co się stało i trzeba sprawić, aby już nigdy Rosjanie nie musieli przeżywać takiej hańby! I pomyśleć, że Rosjanom do wejścia do grupy wystarczał remis! Na mieście mówi się, że nasz ból po stracie Euro należy pomnożyć przez 10, aby wyrazić ból Rosjan. Nie dziwię się. U nich zawsze wszystko było bolszyje, szczególnie zwycięstwa sportowe w każdej dziedzinie. Teraz bolszyja jest ich porażka i ból po stracie Euro. Nie błysnęli i z pewnością boją się wrócić do domu. jak znam ich władze, to reprymenda nie będzie łagodna. Odczuli to już w hotelu Bristol, w którym mieszkali w Warszawie. Czekali tu na nich ziomkowie- kibice i dali im nieźle popalić. Był tam podobno jakiś ich deputowany z Dumy (całkiem możliwe, bo zwykłego Rosjanina nie stać chyba na pokój w Bistolu za 600 euro za dobę?) Wyzywali piłkarzy od najgorszych, ubliżali, po prostu sponiewierali całą swoją drużynę w bardzo przykry sposób.Chociaż Arszawin też podle się zachował, mówiąc, że to nie jego problem (ta przegrana z Grecją). Swój swego wart widocznie.
Grecy natomiast odzyskali humor, czują się zwycięzcami nie tylko w sporcie. Chcą zostać w strefie Unii Europejskiej, ale nie chcą się dla euro poświęcać (wolą, żeby inne kraje Unii poświęcały się dla nich). Wesoły naród, Ci Grecy. Wybrali się na nowo  do parlamentu, chyba wygrała konserwatywna Nowa demokracja (oficjalnych wyników jeszcze nie podali) . Teraz będzie ciekawie, ponieważ Grecy chcą pozostać w strefie, ale liczą na następną wielomilionową pomoc finansową od Unii Europejskiej (chyba w nagrodę, że nie rozwalili Unii), bo nie chcą zaciskać pasa i koniec.  Jeżeli nowo wybrana władza nie przekona Unii Europejskiej do następnej znaczącej pomocy - Grecy znowu podniosą wrzask. Teraz mogą wszystko - dobry duch w nich wstąpił, mają siłę i nadzieję, że szczęście długo ich nie opuści.

                                                  Dziewczyny się malują -Oliwia i Iwona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz