piątek, 18 maja 2012

No i kto zwyciężył?

18 maja 2012r piątek

Obiecałam, że powiem kto dostał I nagrodę im.Ryszarda Kapuścińskiego za książkę reportażową, więc powiem. Do Teatru Dramatycznego dobrnęłam zziajana, jak pies, ponieważ autobus stał w korkach ulicznych a potem musiałam jeszcze przebiec ogromną przestrzeń wokół Pałacu Kultury i Nauki, aby dotrzeć do właściwego wejścia, gdzie mieści się Teatr Dramatyczny. Trzeba wziąć pod uwagę, że nie jestem już nastolatką i że na codzień noszę się na sportowo. Taki maraton na wysokich obcasach wokół PKiN dał mi się we znaki i budził rozbawianie wśród spacerujących ludzi, chociaż nie wiem dlaczego - przecież nie biegłam z rozwianymi włosami i z butami w ręku. Na szczęście uroczystość również opóźniła się o 15 minut, więc Pani zdążyła mnie zaprowadzić i usadzić na właściwym miejscu, gdzie  zdołałam unormować oddech i rozejrzeć się po wnętrzu. Amfiteatr, z uroczymi starodawnymi balkonami  w kolorze brudnej bieli ze złoceniami bardzo mi się podobał, wyglądał, jak z innej epoki. Zastanawiam się, dlaczego jeszcze nigdy nie byłam w tym teatrze? Najczęściej bywam w "Komedii" na Żoliborzu, "Kwadracie" na ul.Czackiego (podobno przenieśli go teraz na Mokotowską - muszę sprawdzić), w "Powszechnym" na Pradze, no i w moim ulubionym Teatrze Muzycznym "Roma" na Nowogrodzkiej. Czasami bywam też na Marszałkowskiej w Teatrze Krystyny Jandy - jej monodramy są jedyne w swoim rodzaju. Wstrząsnął mną szczególnie ten "Ucho, gardło, nóż", który zaczynał się złowieszczo brzmiącymi słowami: Nazywam się Tonka. Nie mogę spać......itd. Janda mówiła, jak zahipnozowana! i ja słuchałam, jak zahipnozowana, a było to w czasach, gdy teatr "Polonia" znajdował się jeszcze w stanie półsurowym. Siedzieliśmy na drewnianych ławkach, a pod nami i wokół ubita ziemia, drewno, cegły, a po środku Janda ze swoim wibrującym głosem......jestem Tonka!  Musiała grać, żeby zarobić pieniądze na dokończenie remontu teatru i chyba wyszła na swoje, bo niedawno kupiła okrągły budynek po kinie (za socjalizmu, w każdej dzielnicy zbudowano takie same okrągłe budynki na kina) i urządziła tam teatr dla swojej córki Marysi. Nazywa się on "Och! Teatr!" i mieści się na ul. Grójeckiej na Ochocie (jest tam fajna kafejka!). Ale w Dramatycznym jeszcze mi się nie zdarzyło być, czego teraz żałuję. Nadrobię to z pewnością. Wracając do tematu:

W tym oto budynku mieści się Teatr Dramatyczny

Gala była imponująca! Najpierw puszczano na ogromnym ekranie krótki filmik o autorze i jego książce nominowanej do nagrody, potem ukazywał się sam autor i otrzymywał prezenty i kwiaty i jak jeden mąż - żaden z nich, absolutnie nie wiedział, co z tymi kwiatami ma zrobić, gdy chciał powiedzieć podziękowania do mikrofonu. Jeden oddawał je wręczającemu, inny swojej tłumaczce, a jeszcze inny kładł po prostu na podłodze. Było to bardzo zabawne. Nie ukrywano również, że to są takie sobie dodatkowe prezenty, bo za każdą nagrodą idą odpowiednie pieniądze. Ma się rozumieć - największe dla nagrody pierwszej. Wszyscy wstrzymywali oddech, żeby nie uronić nazwiska zwycięzcy, ale prezentowanie wszystkich po kolei nominowanych autorów przez prowadzącego galę, film o każdym autorze i  autoprezentacja samego autora - to trochę trwało, a napięcie rosło.
W końcu ogłoszono, że w tym roku, 2012,  zwycięzcą  został Liao Yiwu z Chin ze swoją książką "Prowadzący umarłych. Opowieści prawdziwe. Chiny z perspektywy nizin społecznych".  Że też ja się wcześniej nie domyśliłam! Przecież najczęściej lubimy to, co nas najbardziej przeraża!
Przyznaję, że jury miało ciężki orzech do zgryzienia, ponieważ każda z nominowanych książek była na swój sposób wspaniała. No i każda z nich była prawdziwa, bo to reportaż wszakże.
Ja nadal czytam książkę Gwatemalczyka i jednocześnie relację z podróży po Gwatemali (w końcu znalazłam!) znanej podróżniczki, Moniki Witkowskiej, z którą również rozmawiałam przez chwilę na targach, gdy wpisywała mi się do swojej książki o Azji, którą już dawniej kupiłam i przeczytałam przed wyjazdem do Sri Lanki, ale przyniosłam ją na targi, żeby mieć autograf autorki. Pani Monika mieszka wprawdzie w Warszawie na Mokotowie, ale rzadko się ją widuje i rzadko spotyka się z czytelnikami swoich książek, ponieważ większość życia spędza w podróżach po świecie.
Jutro idę ze swoją córką Oliwią na ul.Francuską, na święto Saskiej Kępy - szalone lata dwudzieste, lata trzydzieste!!!!, ale będzie jazda! bywam co roku na tym święcie i zawsze pysznie się bawię!

też zainteresowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz