poniedziałek, 17 grudnia 2012

Masjid Selat Melaka i Jacmel

                                                      Jacmel - Haiti

Drodzy Podróżnicy i Wszyscy czytający mój blog - proszę o pomoc dla Haiti, które do dnia dzisiejszego nie może podnieść się z upadku spowodowaniego tragicznym trzęsieniem ziemi w 2010r. W miejscowości Jacmel budowana jest szkoła podstawowa dla haitańskich dzieci z funduszy zbieranych przez Fundację Polska-Haiti, której Prezesem jest oddana sprawie Pani Zofia Pinchinat-Witucka.

Dzieci na przerwie między lekcjami w Jacmel - Haiti
Czym więcej z nas przeznaczy 1% ze swojego podatku na ten cel, tym szybciej dzieci  w Jacmel będą mogły pobierać naukę w nowej szkole. Jest to naprawdę konkretna pomoc dla konkretnych dzieci. Myślę, że warto na ten cel przeznaczyć swój 1 %. Oczywiście, kto chce, to może na niżej wymienione konto przelać na budowę tej szkoły jakąś dowolnie przez siebie określoną kwotę pieniężną, poza akcją przeznaczania 1% podatku na cele charytatywne.
Dzieci z pewnością będą szczęśliwe i wdzięczne każdemu darczyńcy.

Obecnie dzieci w Jacmel uczą się w takich barakach
Zajrzyjcie na stronę www.polska-haiti.org, żeby więcej dowiedzieć się o tej inicjatywie. Jestem pewna, że po zapoznaniu się z sytuacją w Jacmel, zapragniecie pomóc tym dzieciakom. Z góry wszystkim dziękuję, kto dołączył do mnie, aby wesprzeć tą inicjatywę :) 
Fundacja Polska-Haiti, konto nr. 55 2490 0005 0000 4530 6560 4363.    KRS 0000349426

w czasie lekcji
Zdjęcia z miejscowości Jacmel w Haiti, udostępniła i pozwoliła zamieścić na moim blogu Pani Zofia Pinchinat-Witucka, Prezes Fundacji Polska-Haiti, żebyśmy zapoznali się z dziećmi, którym chcemy pomóc. Gdy już tam dotrę w swojej podróży, będę na blogu opisywała bieżące informacje z Jacmel, żebyście więcej dowiedzieli się o miejscu i ludziach tam żyjących. Oczywiście, będę też zamieszczała zdjęcia.

mimo trudnych warunków,dzieci zawsze są radosne
A teraz prezentuję ostatni już post o swoich dotychczasowych podróżach. Przygotowuję się do wyjazdu do Ameryki Środkowej, skąd będę pisała nowy blog lub kontynuowała ten, ale już z nowej podróży. Jeżeli będzie to nowy blog - powiem Wam o tym i zamieszczę link na górze tego postu. Jeśli zaś będzie to kontynuacja - pojawią się nowe tytuły postów. Mam zamiar dotrzeć również do Haiti i odwiedzić miejscowość Jacmel. Pozdrawiam wszystkich czytających mój blog, czytelników i blogierów, życząc wszystkim spełnienia marzeń!!!

                                                  Masjid Selat Melaka

Cały ten post kończący opowieść o Malezji poświęcam mojemu niespodziewanemu odkryciu, jakiego
dokonałam na długim spacerze, chcąc dotrzeć z portu Melaka do widocznego z daleka białego meczetu ze złotą kopułą. Nic o tym meczecie w przewodnikach nie było, ani na żadnej mapce dla turystów meczet ten nie był zaznaczony. Zobaczyłam go sama z daleka i po prostu poszłam w tamtym kierunku.
Masjid Selat Melaka na palach w morzu
Meczet, to święte miejsce dla muzumanów do którego wierni przybywają pięć razy dziennie, aby się modlić. Oczywiście, kto o właściwej porze nie zdąży do meczetu, rozkłada swój dywanik tam, gdzie się akurat znajduje i modli się w przyjętej formule i układzie scenicznym. Ja widziałam muzułmanów rozkładających dywanik na peronie dworca kolejowego, na pokładzie statku, w samolocie oraz w parku publicznym w Jakarcie, ale kto tylko ma taką możliwość, jedzie modlić się do meczetu. Ale od początku.

muzułmanie w meczecie
Otóż ostatniego dnia pobytu w Melace poszłam obejrzeć port, spodziewając się zobaczyć coś ciekawego, zabytkowego, wspaniałego, biorąc pod uwagę znaczenie cieśniny dla transportu towarów dawniej i bliskość Melaki od Singapuru, co pozwalało mi sądzić, że obecnie mogą mieć wzięcie  statki wycieczkowe dla turystów na tej trasie. Pomyślałam, że może statkiem  popłynę z Melaki do Singapuru?

Pusta droga do meczetu
Ale port okazał się bardzo mały, że nawet statki zawijające do Melaki zmuszone są cumować ok.1,5 mil od brzegu, skąd pasażerowie dowożeni są na ląd łódkami. Port mieści się w najstarszej części Melaki, w miejscu, gdzie w miejsce małej wioski rybackiej założono miasto Melaka, no i ten port oczywiście.

Pogawędka w przwiewnym miejscu
Kiedyś to był bardzo ważny port, centrum handlu morskiego lecz za czasów Brytyjczyków zaczął tracić na znaczeniu na rzecz portów w Penang i Singapurze. Port przyjmował coraz mniej statków, coraz bardziej się zamulał, aż doszło do tego, że trzeba dopływać do statków łodziami. Ale stojąc nad morzem i wiodąc wokół wzrokiem, dostrzegłam złotą kopułę meczetu i ruszyłam pieszo w tamtą stronę.

modły w meczecie
Czym bardziej zbliżałam się do meczetu, tym bardziej się dziwiłam. Droga była zupełnie pusta. Żadnych samochodów i żadnych pieszych. Co pewien czas oglądałam się za siebie, ale niczego i nikogo w pobliżu nie było. Natura moja jest tego rodzaju, że jak już coś zacznę, to i skończyć muszę. Nie miałam więc odwrotu i brnęłam samotnie dalej. Upał był niemiłosierny, bo cały czas szłam po otwartej przestrzeni.

most łączący Melakę z miasteczkiem muzułmańskim
Na szczęście miałam w plecaku całą butelkę wody mineralnej. Doszłam do mostu, którego druga równoległa część znajdowała się jeszcze w budowie. Most łączy miasto z niewielką wysepką w miejscu, gdzie rzeka łączy się z morzem. Granica przebiega dokładnie w miejscu, w którym zbudowano meczet, a wokół niego całe miasto islamskie. Mnóstwo domów, solidnych, żółto - ceglastych trzypiętrowych budynków z podcieniami, a w nich lokale mające (chyba) w przyszłości pełnić role usługowe i sklepowe.

Puste domy i puste ulice
Niektóre bloki  były jeszcze wykańczane wewnątrz, ale równocześnie zadbano o ulice (oczywiście, tradycyjnie już bez chodników dla pieszych), posadzono drzewa na ulicach, zbudowano ronda, ustawiono tablice informacyjne i drogowe dla kierowców, posadzono trawę i kwiaty na klombach.

Rondo po zjeździe z mostu
Przy drzwiach wejściowych w poszczególnych budynkach zawieszono tabliczki z numerami mieszkań i lokali. Nazw ulic jednak jeszcze nie ustalono. I ludzi nigdzie nie było. Chodziłam pustymi ulicami, klucząc różnymi bocznymi, węższymi uliczkami bez nazwy i czułam się, jak na obcej wyludnionej nagle planecie.

boczna ulica
O co tu chodzi? myślałam. Dlaczego nikogo tutaj nie ma? jakaś zaraza ich stąd wygnała, czy co? gdzie są ludzie? nawet żadnych robotników nie było, żadnych samochodów, ani betoniarek, dosłownie nie było niczego, ani nikogo. Tylko ja, całkiem sama w pustym mieście. Dziwne wrażenie. Miasto - widmo.

nastepne puste ulice
Może to jakiś plan filmowy? pomyślałam. Może tu filmy kręcą, tylko teraz ekipa filmowa ma przerwę? Chodziłam całkowicie osamotniona środkiem pustych ulic, przechodziłam z ulicy na ulicę bramami domów, pustymi podwórkami, na skos różnymi placami, na których rosły żywe rośliny i krzewy. Tylko ludzi nie było.

szare, też puste budynki
Weszłam do niektórych budynków i stwierdziłam, że wszystko jest. Prąd podłączony, kanalizacja jest, toalety w mieszkaniach i publiczne, lokale na parterach wyraźnie na sklepy i restauracje przeznaczone. Do mieszkań wchodzi się tradycyjnie (niestety), czyli najpierw z ulicy wiodą wysokie strome schody i dopiero na piętrze zaczynał się jakiś korytarz, z którego rozchodziły się drzwi do mieszkań lub pokoi hotelowych.

Uwaga - człowiek w pustym mieście
Myślałam, że rzucę się temu panu na szyję, że wreszcie zobaczyłam żywego człowieka w mieście-widmie, ale to był rybak, który wszedł ze swoim podbierakiem i wiadrem pod most, zeby złowić ryby na obiad dla rodziny. Poszłam dalej, w stronę białego meczetu ze złotą kopułą.

Meczet
Gdy już byłam blisko, usłyszałam za sobą warkot samochodów. Jechały od strony miasta kolumną, wypasione terenówki,wieloosobowe busiki, luksusowe osobowe, wszystkie kierowały się jedynym czynnym pasem jezdni wprost do Masjid Selat Melaka. Robiłam zdjęcia i nikt mnie nie zatrzymywał, nie protestował.

Przybyli wierni na modły
Przy meczecie , w pewnej odległości, na twardym gruncie, stał minaret, ale żaden muzułmanin nie nawoływał wiernych stamtąd na modły. Bo przecież żywego ducha w mieście nie było, nawet muezina. Dlatego byłam totalnie zaskoczona, gdy po długim czasie bezwzględnej ciszy wypełnionej jedynie lekkim powiewem wiatru i szumem fal morskich, usłyszałam nadjeżdżające samochody i zobaczyłam ludzi.

samochody podjeżdżają pod meczet
Samochody i motory podjeżdżały pod meczet kolumną, ustawiały się na rozległych parkingach, ludzie parami lub całymi rodzinami wysiadali z pojazdów i szybko wchodzili do muzułmańskiej świątyni. Dopiero teraz odezwał się muezin. Dojechał. Zawodził donośnie, przejmująco. Jego głos echem rozbrzmiewał w dużym, niezamieszkałym przez ludzi mieście. Niesamowite przeżycie. Siadłam na kamieniu i słuchałam.

Minaret
Meczet pobudowano w cieśninie na plaży, na sztucznej wyspie w Pulau Melaka na 1,8 ha ziemi. Budowę zaczęto w 2003r. Uroczystego otwarcia tej muzułmańskiej światyni Allaha, dokonał Król Tunaku Syed Sirajuddin, a udostępniono ją dla wiernych w listopadzie 2006r. Meczet kosztował 11 milionów RM plus 7 milionów, które dołożył Rząd Malezji.

Główna kopuła meczetu od strony lądu
Pod główną kopułą meczetu znajduje się sala modlitw-Great Hall of Prayer,mogąca pomieścić jednorazowo dwa tysiące wiernych. Złota kopuła ma 24 m średnicy. O tym meczecie mówi się nieraz Floating Masque, ponieważ w czasie przypływu meczet wygląda, jakby kołysał się na morskich falach, które podchodzą wysoko, niemal pod same koncówki bali, na których wsparty jest budynek.

Przejście do sali modlitw
Bowiem meczet stoi na wodzie. Cały meczet jest wieczorami podświetlany, co wygląda po prostu bajkowo. Szczególnie z lądu, z Melaka. Na zdjęciu poniżej wyraźnie widać brązową wodę rzeki mieszającej się z widoczną dalej błękitną wodą morza. Widać też wyraźnie, że meczet wzniesiony jest na palach.

Meczet od strony morza
Natomiast minaret postawiony jest na lądzie, w pewnej odległości od meczetu i jest najwyższą muzułmańską wieżą na świecie. Z tego też powodu pełni on dodatkową rolę latarni morskiej. Odpowiednio podświetlony wskazuje drogę rybakom i okrętom do cieśniny Melaka oraz rozświetla drogę powietrzną samolotom.

Na dziedzińcu meczetu
Nie jest to pierwszy meczet zbudowany na wodzie w Malezji. Meczet Putrajaya również stoi na wodzie, jak również Kryształowy Meczet, w którym cudownie odbija się błękitne morze, co robi duże wrażenie. Niektórzy twierdzą, że najpiękniejszym meczetem na wodzie jest meczet miłosierdzia w Jeddah, w Arabi Saudyjskiej, ale moim zdaniem, co meczet, to zachwycająca architektura, nowoczesniejsze rozwiązania.

Wyjście z meczetu na ląd
Wszystkim meczetom trzeba oddać jedno, że nie żałuje się na ich budowę pieniędzy. Muzułmanie lubią luksusy, szczególnie w swoich świątyniach. I stać ich na to, nawet w krajach, w których nędza jest gołym okiem widoczna. Meczet budowany u nas, w Warszawie przy zbiegu ul. Bitwy Warszawskiej z Al.Jerozolimskimi wygląda wyjątkowo skromnie. Zobaczymy, jak będzie wyglądał po ukończeniu prac.

Wejście do meczetu
Oglądałam w TVN-24 reportaż z cyklu "Ewa Ewart poleca" o człowieku, który już jako dorosły człowiek przeszedł na wiarę islamską. Zastanawiałam się, co imponuje takim ludziom w życiu na modłę islamską. Czy czują się ważniejsi? silniejsi? to, że mogą dyktować warunki i podporządkować sobie resztę rodziny? mogą pokazać kobiecie, gdzie jej miejsce? panować nad innymi? o to zabiegają słabi mężczyźni chcący poprawić

Miasto bez mieszkańców
własne ego. A może dlatego, że mogą brać udział w akcjach i bezkarnie zabijać innych ludzi w imię koranu? a jednak, gdy dziennikarka zapytała tego mężczyznę, czy jest gotowy poświęcić swoje życie dla islamu? (tak np.jak islamski zamachowiec samobójca?) zawahał się, potem niepewnie się uśmiechnął i na pytanie nie odpowiedział. Otóż to.

widok miasta-widma od strony meczetu
Islam piętnuje podawanie człowiekowi lewej ręki, bo jest to ręka brudna. Zawsze trzeba podawać drugiemu człowiekowi prawą rękę, która w religii islamskiej uznawana jest za rękę czystą. Mężczyzna z reportażu zdradził, że muzułmanie witając się z człowiekiem, który nie jest muzułmaninem, podają rękę lewą. Moim zdaniem świadczy to o pogardzie muzułmanów dla innych ludzi, którzy nie wyznają ich religii.

Wróciłam na ląd i spojrzałam do tyłu
Dodatkowo uważam, że muzułmanie nie wypełniają rzetelnie nakazów koranu i dostosowują jego zapisy do swoich potrzeb i własnego widzimisię. Wprowadzają pokrętną interpretację nakazów islamu, przekształcając je w religię terroru, przymusu i pogardy dla ludzi z poza własnego kręgu wyznaniowego. Ale to oczywiście moje własne odczucia i subiektywna ocena. Żyjemy w wolnym kraju, gdzie każdy ma prawo do własnego zdania na każdy temat. Niemniej, meczety i zawodzenie muezinów robią na mnie wrażenie.
Na tym poście kończę opisywanie swoich podróży. Minie Boże Narodzenie i Sylwester, a potem będziemy już coraz bliżej wiosny. W marcu 2013r, najpóźniej w kwietniu planuję podróż do Gwatemali, a potem Honduras, Kostaryka, Panama i Kolumbia. Jak to przeżyję, to na pewien czas polecę do Dominikany. Stamtąd mam blisko Kubę, więc nie można jej pominąć. A potem zobaczymy. Wolę nie zapeszać. Oczywiście, będę pisała bloga od początku, a nawet już od chwili konkretnych przygotowań do podróży, pn."Na łączniku dwóch Ameryk" Mam nadzieję, że będzie to ciekawa podróż, bogata w pasjonujące przeżycia i bezpieczna.
Pozdrawiam wszystkich czytających mój blog. Mam nadzieję, że dostarczył on czytelnikom rozrywki, przyjemności oraz wzbudził zainteresowanie innymi krajami i podróżami.

niedziela, 16 grudnia 2012

Melaka II

Zwiedziłam Jonker Walk, dzielnicę starych parterowych domków, na której jest mnóstwo małych knajpek, restauracji i kafejek różnych narodowości. Najwięcej oczywiście jest lokali chińskich, ale również są arabskie, tajskie i europejskie. Najsłynniejsza kawiarnia, bistro i restauracja w jednym mieści się na rogu Jelan Hang Jebat i Jelan Hang Lekir na Jonker Walk i nazywa się Cafe Geograf.

Słynna "Geographer Cafe"
Restauracja znajduje się na piętrze, wystrój jest taki bardziej "domowy", niektóre stoły małe, inne duże, jedne okrągłe, inne kwadratowe. Na ścianach ryciny, portrety chińskich restauratorów i rodzin, do których kamienica należała, bo sama kamienica jest z czasów kolonialnych, chociaż kawiarnię założono w 1999r. Na parterze z jednej strony ulicy mieści się kawiarnia, a z drugiej strony bistro. Wystrój wnętrz całkowicie w stylu kolonialnym. Kafejka wieczorem oblegana jest przez turystów. Ja też do niej często chodziłam, bo atmosfera jest tam wyjątkowa.

Kolonialne ulice najlepiej zwiedza się rikszami
Posiłki jadłam jednak najczęściej w chińskiej restauracji, bo były tam najtańsze i bardzo smaczne. Pewnego dnia po zjedzeniu śniadania za 4,50 RM i wypiciu mrożonej herbaty, oczywiście w chińskiej restauracji,  pojechałam autobusem nr 17 do portugalskiej wioski.

Holenderski Czerwony Rynek
Autobus nr 17 to ma taką trasę, że właściwie wszędzie się nim dojedzie, gdziejkolwiek coś ciekawego w mieście się znajduje. To taki uniwersalny autobus po najciekawszych ulicach miasta i kosztuje tylko za 1 RM.
Portugalska wioska
Portugalska wioska oddalona jest od centrum nie więcej, niż 3-3,5 km i podobno do dnia dzisiejszego zamieszkują ją potomkowie portugalskich kolonialistów. Zachowali zwyczaje i tradycje portugalskie, preferują portugalską kuchnię i obchodzą święta narodowe Portugalii. Co pewien czas odnawiają swoje domy i wewnątrz unowocześniają, ale na zewnątrz zostawiają w pierwotnym stylu. Domek numer 10 pozostawiono bez żadnych zmian, dla celów turystycznych.

Portugalskie domki
Potomkowie dawnych osadników, rybaków portugalskich, często nadal zajmują się rybołóstwem, ale również prowadzą sklepy, restauracje i bary, bo jedzenie portugalskie jest wyśmienite. I mieszkają sobie w takich właśnie starodawnych, drewnianych domkach z małymi podwórkami, chociaż wnętrza tych domków często są już bardzo nowoczesne. Wróciłam na Jonker Walk na obiad.

Dom szewca?
To mógł być dom szewca, ponieważ  dawniej w tej dzielnicy mieściło się mnóstwo różnych warsztatów rzemieślniczych i usługowych. Obecnie nadal tam są, chociaż niektóre tylko jako wspomnienie, do zwiedzania dla turystów. Nadal znajduje się tam dużo sklepów z antykami, antykwariaty, sklepy z wyrobami rzemieślniczymi. Z tego względu  Jalan Hang Jebat potocznie często nazywana jest Antique Street.

W chińskiej restauracji
Niektóre budynki pamiętają jeszcze czasy holenderskie. Na Jonker Walk od popołudnia w piątek do popołudnia w niedzielę ulice wyłączone są z ruchu, a na jezdniach rozkładane są stoiska z produktami etnicznymi, wyrobami rzemieślniczymi oraz stoliki z jedzeniem. Deptak żyje do późnych godzin nocnych.

W małej chińskiej uliczce
Pałac Sułtana jest cały z drewna. Jest to bardzo wierna replika dawnego pałacu sułtanów Melaki, który zbudowany został dla sułtana Mansur Shah rządzącego w Melace w latach 1455-1477, a potem służył następnym sułtanom. Muzeum otwarte zostało w tym pałacu dopiero w 1986r. Budynek ma trzy piętra.

Pałac sułtanów
W Pałacu Sułtanów-obecnie Muzeum Kultury Melaki, zgromadzono zbiory przedstawiające historię i kulturę Malajskiego Sułtanatu na przestrzeni lat. Znajdują się tam meble, stroje ślubne i stroje noszone na codzień w tamtych czasach, biżuteria, broń dawniej używana, fotografie i obrazy.

Ogrody pałacowe
Pokoje pałacowe urządzone były tak, aby sułtanowi i jego rodzinie żyło się wygodnie. Wokół pałacu znajdowały się piękne ogrody z pergolami i altankami, gdzie sułtan z rodziną i przyjaciółmi spacerował i odpoczywał. Pałac miał zdumiewająco nowoczesne i bardzo przydatne urządzenia wodno-kanalizacyjne, jak na tamte czasy. Miasto jeszcze takich wynalazków nie miało, a sułtan i owszem.

Stare malowidła obrazujące życie w Melace
Sułtan osobiście spotykał się z podróżnikami przybyłymi do Melaki drogą morską z dalekich krajów. Kupował od nich różne egzotyczne przyprawy, pachnidła i oczywiście piękne, niepowtarzalnie kolorowe materiały, jedwabie i muśliny na ubrania dla siebie, swoich pań oraz do ozdoby na parawany, pościele, kotary, poduszki, które leżały wszędzie, gdzie tylko wygodnie można było spocząć na terenie pałacu.

Łoże sułtana
Sułtan to miał klawe życie! można by zacytować słowa dawnej piosenki. Chociaż może w tej piosence chodziło o cesarza? coś mi się pomyliło, w każdym razie sułtanowi też wiodło się  dobrze i przyjemnie.

Z wojownikiem sułtana
Pałac Sułtana usytuowany jest u stóp wzgórza, na którym stoi kościół Św.Pawła. Kościół został zbudowany przez Portugalczyka, szlachcica i  kapitana Duarte Coelho, jako mała kaplica Matki Bożej w podzięce za cudowne uratowanie kapitana i jego załogi na Morzu Południowo-Chińskim w czasie szalejącej burzy.

Kościół Św.Pawła
W 1590r dobudowano kościołowi wieżę. Gdy w 1641r Melaką zawładnęli Holendrzy, urządzili w tej budowli Kościół Reformowany i nazwali go kościołem Św. Pawła. Służył im 112 lat. Potem pobudowali na dole nowy kościół, Christ Church, a kościół Św.Pawła na wysokim wzgórzu został opuszczony.

widok z dziedzińca kościoła Św.Pawła
Gdy nastali Brytyjczycy, w kościele Św. Pawła urządzili magazyn prochu. Przed kościołem, tuż nad urwiskiem wzgórza postawiono statuę, ale nie jest to Św. Paweł, lecz Sant Francis Xavier, portugalski misjonarz chrześcijański pochodzący z Hiszpanii. Statuę ustawiono na górze w 1954r.

Christ Church
Ten właśnie kościół doprowadził do upadku kościół Św. Pawła. Jest śliczny, ale tamten pięknie wyglądał na szczycie góry, skąd rozprzestrzeniał się widok na całe miasto i na statki w porcie. Christ Church zbudowali Holendrzy po środku, w centrum miasta, w 1753r. Rozpoczęli budowę tego kościóła w 1741r i budowali go bardzo długo, przez 12 lat. Może dlatego się nie spieszyli, bo ciągle korzystali z kościoła Św. Pawła.

Ruiny kościoła Św. Pawła od wewnątrz
Wzdłuż wewnętrznych murów pozostałych po kościele Św. Pawła, ustawiono ogromne kamienne płyty nagrobne pozostałe po Holendrach.

Holenderskie kamienne płyty
Ponieważ odprawianie mszy przeniesiono do Kościoła Chrystusa, na dół do centrum miasta, kościół Św. Pawła służył od tamtego czasu do pochówku. Został tam pochowany również Św. Franciszek Ksawery, ale potem jego ciało wywieziono do Goa.
Pod wzgórzem przy armacie
W następnym poście pokażę miasto bez ludzi i złoto-błękitny Misjad Selat Melaka.

wtorek, 11 grudnia 2012

Melaka

Melakę, w 1400r założył hinduski książę i przedsiębiorca Parameswara. Ostatni król Singapuru. Nazwę zapożyczył od ogromnego drzewa melaka (Phyllanthus Emblica) rosnącego nad brzegiem rzeki Bertam. Wieści o nowym, rozwijającym się sułtanacie malajskim rozeszła się lotem błyskawicy, chociaż nie znano jeszcze telegrafu, fal radiowych ani telefonów komórkowych.

Zagospodarowane brzegi rzeki Melaka
Najpierw przybyli Chińczycy, którzy od zamierzchłych czasów prawidłowo wyczuwali koniunkturę i wszędzie w bardzo szybkim tempie wchodzili na nowe rynki zbytu swoich towarów. Przy okazji osiedlali się na nowych terenach, tworząc Chinatown w każdym nowym księstwie, sułtanacie czy kraju, do którego udało im się dotrzeć. Do Melaki Chińczycy przybyli już w 1409r i uznali miasto za świetny port do cumowania swoich statków w celu wymiany towarów.

Droga do portu
Chińczycy pokojowo starali się uzyskać zezwolenie na osiedlanie się w Melace, ponieważ mieli zamiar prowadzić tam interesy w dłuższym okresie czasu i na większą skalę, również z innymi państwami azjatyckimi. Port uznali za dobry punkt do przeładunku towarów, aby wysyłać je do innych krajów azjatyckich i nie tylko. Poza tym obiecali pomoc w razie najazdu Melaki przez Syjamczyków (obecna Tajlandia). Do dziś Chińczycy twierdzą, że od zarania dziejów są pokojowo nastawieni do całego świata i nigdy nic siłą nie brali, jak inne państwa szczycące się obecnie swoją kulturą europejską.

Chińska restauracja i hotel
Być może. Nie kolonizowali innych krajów, ale chinatown pokojowo istnieją w każdym zakątku kuli ziemskiej, a w krajach azjatyckich są w każdym niemal mieście. Chińczycy bowiem nie wtapiają się w społeczność do której przybywają, aby się zorganizować na  resztę życia, ale konsekwentnie, cały czas zaznaczają swoją odrębność kulturową i religijną. Gospodarczo przystosowują się szybko. Do Melaki przywozili jedwab, porcelanę, złoto i srebro oraz swoją kulturę i obyczaje. Także pracowitość. 

Okno mojego pokoju w hotelu Sama-Sama
Tym sposobem Melaka stała się potężnym portem Orientu,w którym kwitły interesy wielu krajów z różnych stron Świata, nie tylko z Azji. Hindusi przywozili tu tkaniny, Arabowie - perły, perfumy i opium. W latach 1445-1459 rządził w Melaka sułtan Muzaffar i to on wprowadził tam islam. Gdy do Portugalii dotarły wiadomości o bogactwie Malaki, Ci niewiele myśląc, zorganizowali wojsko, flotę i napadli na Melakę w 1511r. Nie poszło im, jak po maśle, ale w krwawych i zaciętych walkach zdobyli w końcu miasto i zagnieździli się w nim na następne 130 lat.

Widok z pokoju nocą
Portugalia, Holandia i Anglia, również Hiszpania, miały szczególne upodobanie do pozyskiwania nowych terytoriów na świecie, jeżeli widzieli tam swój interes. Jeśli nie mogli czegoś dostać dobrowolnie, zdobywali to siłą. Rwali te smaczne kąski również między sobą. Portugalczycy doprowadzili Melakę na wysoki poziom rozwoju i wprowadzili wiarę chrześcijańską, ale w 1641r, po sześciu miesiącach oblężenia, zostali wypchnięci z Melaki przez Holendrów, którzy pozostali tam do 1824 roku.

Wszystkie drogi wiodą w świat z Melaki
Holendrzy budowali w Melace domy i obiekty w swoim stylu oraz swoje kościoły. Jednakże w 1824r Holendrów wyparli z kolei Anglicy, którzy-pomijając okupację Melaki przez Japończyków w latach 1942-1945,  zasiedzieli się w mieście do 1957r, kiedy to Melaka ostatecznie uzyskała niepodległość.

Moje ulubione stołówki uliczne
Melaka jest miastem wyjątkowym, niepodobnym do żadnego innego miasta w Malezji, ani w całej Azji Południowo-Wschodniej. Może właśnie dlatego, że zawsze była wielokulturowym miastem, na którym swe piętno odcisnęli poszczególni kolonizatorzy, pod względem archtektonicznym, obyczajowym i religijnym również. Cała stara część miasta jest w kolorze ciemnoczerwonym, niemal wiśniowym. Wygląda to fantastycznie! szczególnie w nocy, gdy budynki podświetlane są przez latarnie uliczne.

Ulica Melaki nocą
Podobno Brytyjczycy po zajęciu Melaki chcieli zburzyć budowle poprzedników i postawić swoje.  Odpowiadając na protesty właścicieli i obrońców  pięknej architektury, zgodzili się w końcu pozostawić, ale tylko te budynki, które zostaną pomalowane na intensywnie czerwony kolor, aby wyraźnie różniły się od budynków angielskich. Tak też się stało i cała starówka jest do dzisiaj czerwona. Ale może to tylko legenda? Faktem jest, że rynek na starówce Melaki nazywa się Czerwony Rynek, a wszystkie budynki nadal odnawiane są w tym kolorze.
Czerwony Rynek w Melaka
Inni mówią, że podczas okupacji japońskiej w latach 1942-1945 na Starym Rynku w Melaka zostało zamordowanych tysiące mieszkańców miasta, czego nikt nie neguje, bo japońskie bestialstwo w czasie wojen znane było ogólnie na świecie. I podobno dla upamiętnienia tej właśnie tragedii domy maluje się w Melaka na czerwono, w kolorze krwi. Być może, bo któż to wie z całą pewnością, jak było?
Duchy krążą po ulicach nocą
Wszyscy mieszkający w Melaka zgodnie przyznają, że po mieście grasuje wiele duchów dających o sobie znać jękami, wzdychaniem, płaczem i innymi podobnymi odgłosami oraz że w starej części miasta ukazują się postaci z przeszłości. Jednym słowem w Melaka straszy. Ja tego nie doświadczyłam. Być może straszeni są tylko stali mieszkańcy miasta, natomiast turyści nie są odstraszani od wizyt w tym pięknym mieście? Trzeba by zapytać turystów japońskich, czy ich coś straszy na ulicach i w hotelach Melaki. No bo ich powinno.
 Spaceruję za dnia
Na tym niższym poziomie, gdzie stoję (zdjęcie wyżej) znajduje się Informacja Turystyczna, a ten pan układa kostkę chodnikową przed wejściem do budynku IT. Ciągle coś w Melace remontują, rozbudowują restaurują, bo czas niszczy stare budynki, a przecież są one niepowtarzalne. W 2008r Melaka została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO (razem z Georgetown).

Stadthuys czyli Ratusz
Ten Ratusz Miejski pochodzi jeszcze z czasów holenderskich. Miasto małe, a co krok to zabytek lub perełka architektoniczna. Chodziłam po tym mieście, jak zaczarowana. Rozpisałam się o mieście, zanim jeszcze napisałam, w jaki sposób tu dotarłam. Otóż z Kuala Lumpur przyjechałam do Melaki autobusem. Ogromny dworzec autobusowy Puduraya Bus Station znajdował się blisko mojego hotelu, więc nawet nie szukałam już innych środków transporu, tylko o godz.9.15 rano wyjechałam z Kuala Lumpur do Melaki.
Ozdobne riksze w Malace
W Melaka bus station jest oddalony od miasta, ale kursują tam liczne taksówki, autobusy miejskie i riksze. Taksówkarze są bardzo namolni, ponieważ jest ich dużo, a ponieważ turyści mają sporo innych możliwości dostania się do miasta, taksiarze walczą o klienta. Za kurs żądają 30 RM. Kkto lubi wygodę, a z groszem się nie liczy, może skorzystać.
Pod fontanną Viktoria Regina z 1904r
Ja taksówkami nie jeżdżę dla zasady, musiałam więc wykazać dużą odporność psychiczną na zaczepki i namowy, idących za mną krok w krok driverów. Najlepszym wyjściem jest nie odpowiadać na zaczepki, nie nawiązywać kontaktu słownego ani wzrokowego, iść swoją drogą, ewentualnie kiwać bez przerwy przecząco głową, co oznacza, że nic, ale to absolutnie nic od nich nie chcę i sama wiem, gdzie idę. 

Portugalski galeon - Muzeum Morskie
Jak zwykle, pierwsze kroki skierowałam do Informacji, gdzie uprzejma pani powiedziała, że do centrum dojadę autobusem nr 17 z platform 6 lub 7, na którą dojdę door nr 3. Ticket to pay 1 RM. Finish! W autobusie poprosiłam pana kierowcę, aby kiwnął głową w odpowiedniej chwili, gdy będzie  przystanek, na którym powinnam wysiąść i pan kiwał trzy razy. I,m out? nie, to było do innych turystów, którzy poprosili o to samo. W końcu kiwnięcie było do mnie osobiście skierowane, wysiadłam i od razu stanęłam totalnie zaskoczona. Poczułam się, jak Alicja w krainie czarów. Czerwone miasto robi na każdym wrażenie.
Wejście na galeon
Muzeum Morskie to replika Flor de la Mar, portugalski galeon, który w XVIw zatonął u wybrzeży Melaka. Można w nim zobaczyć poszczególne pokłady i co się na nich mieściło, messę, stare mapy i wykresy według których żeglarze portugalscy pływali w tamtych czasach po morzach i oceanach świata. Po drugiej stronie ulicy, w budynku, znajduje się druga część Muzeum Morskiego. Bilet wstępu kosztuje 2 RM i upoważnia do wejścia do obu obiektów.
załoga statku
W muzeum odpowiednio ubrane manekiny obrazują, jak wówczas wyglądało życie na statku, ciężka praca, którą wykonywali najemnicy, gabinet kapitana, w którym pracował i obliczał bez przerwy czy właściwe jest położenie statku na bezkresnym oceanie. Pokazano nawet celę, w której więziono ludzi za jakieś przewinienia. Siedzi tam manekin człowieka z kulą u nogi. Takie to realistyczne muzeum.

Zatopiony statek
Na najniższym poziomie statku znajdowała się ciemna szklana ściana. Jak nacisnęło się odpowiedni guzik, ściana się podświetlała i widać było przez minutę dno morskie, a na nim wrak zatopionego statku, przy którym leżało to, co na statku się znajdowało, żelazne skrzynie, porcelana, blaszane naczynia. Ponownie nacisnęłam guzik, żeby dokładnie się przyjrzeć i zobaczyłam leżącego między skrzyniami człowieka. Więcej guzika nie naciskałam. Była też na statku salka, gdzie wyświetlano film o malajskich żeglarzach i rybakach.
Oficer obronny, chyba
Oczywiście, że na każdym statku znajdowały się też działa, bo często trzeba było bronić się przed piratami morskimi, którzy grabili przewożone towary, a i nigdy nie wiadomo było, co się zastanie na lądzie, do którego okręt zawinie w nieprzyjaznych przecież zamiarach, bo z zamiarem zagarnięcia cudzej ziemi i jej dóbr doczesnych. W zajmowanych miastach zaczynano rządy od zbudowania solidnego fortu dla własnej obrony, bo przecież każdy z przybywających świadomość miał, że grzecznych uczynków dla miejscowych nie czyni, więc oznak wdzięczności spodziewać się nie należy.
Tak to właśnie wyglądało
Fort Famosa - Porta di Santiago, nie istnieje już w pierwotnej formie. Pozostała po nim jedynie solidna brama, która prawdopodobnie przetrwa następne setki lat. Przed bramą ustawiono dwie armaty. A w czerwonej części miasta działa urocza restauracja "Famosa" na pamiątkę fortu.
 
Brama do Fortu
Gdy Holendrzy wykurzali z Melaki Portugalczyków, fort został prawie całkowicie zrujnowany w zaciekłej bitwie. Holendrzy odbudowali fort, a brama pozostała portugalska. Gdy nastali Anglicy, postanowili całkowicie zniszczyć wszystko, co po Holendrach zostało, ale w samą porę do Melaki przyjechał Sir Stamford Raffles z Singapuru (pisałam o nim w poście o Singapurze) i przekonał władze Melaki, aby nie niszczyli zabytkowych budowli i tym sposobem brama ocalała. Tylko brama.

Teren pozostały po forcie i armaty
Następnym ciekawym obiektem w Melace jest budynek - Pomnik Deklaracji Niepodległości. Sam budynek pochodzi z 1911r, a pomnikiem został 31 sierpnia 1985r. Wstęgę przecinał książę Tunku Abdul Rachman Al-Haj.
Pomnik Deklaracji Niepodległości
Pomnik upamiętnia ofiary bojowników walczących o wyzwolenie Melaki od władzy kolonizatorów. W budynku znajdują się fotografie z tamtych czasów, dokumenty, artykuły prasowe, przemówienia itp.

Młyn wodny
Kincir Air Kesultanan Malayn Melaka, to młyn wodny Sułtanatu Melaka. Młyn pracował na pożytek Pałacu Sułtana i świadczył o rozwiniętej cywilizacji i technologii islamskiej w tamtych czasach. Chodziłam po tym czerwonym miasteczku i nadziwić się nie mogłam, że tyle ciekawych obiektów się tutaj mieści. Zmuszona byłam przedłużyć swój pobyt w guesthousie Sama-Sama.

stara część miasta widziana z góry
Atmosfera samego miasta również była pociągająca, aż chciało się tutaj pomieszkać dłużej. Właściwie wszędzie można było dojść pieszo, szczególnie, jak już się znało różne skróty, przejścia podwórkowe i parkowe. Od pierwszego dnia czułam się w tym mieście bezpiecznie. Często wracałam do Sama-Sama bardzo późno,bo miasto nocą było interesujące. Nieraz do północy chodziłam po ulicach, zupełnie bez lęku.

Policja konna
Może dlatego, że wszędzie czuwała policja? Najczęściej spóźniałam się do saloniku hotelowego, w którym miałam bezpłatny dostęp do internetu, bo nie udawało mi się przed godziną 23.oo wrócić do hotelu, a salonik z internetem czynny był tylko do godz.21.oo. To był mankament, ale mały. W końcu sama dysponowałam swoim czasem i mogłam wracać wcześniej, żeby nie tracić czasu rano, po śniadaniu. Ale w podróży tak już jest. Chce się każdą minutę wykorzystać na zwiedzanie, a nie na siedzenie w hotelu.

W sklepie ze starociami
Przy okazji dowiedziałam się, że Malaje również lubili podróżować i pierwsi podróżnicy z Malezji dotarli do Europy w 1512r. Nam się wydaje, że tylko Europejczycy byli ciekawi, co mieści się za widnokręgiem, a to nieprawda. Inne kraje też były, żyły i się rozwijały w różnych dziedzinach. Ludzie od zarania dziejów byli ciekawi, co się mieści dalej, poza jego wioską, miastem, krajem, za morzem. A już szczególnie tacy, którzy mieli nieograniczony dostęp do morza, więc korzystali z tej możliwości w celach poznawczych. Cywilizację przecież mają starszą, niż Europa.

Romantyczna sceneria i scena
Byłam zachwycona pięknie zagospodarowanymi brzegami rzeki, po obu jej stronach. Można tak było spacerować wzdłuż rzeki Melaka, przez całe miasto i nigdzie nie napotkało się zaniedbanego terenu, wysypiska śmieci, czy czegoś takiego, jak u nas bywa. Każdy centymetr ziemi przy rzece był zagospodarowany i wszędzie panował idealny porządek.
uliczki nad rzeką
Tak spacerując, można dojść do miejsca, gdzie rzeka Melaka (dawniej Bertam) wpada do morza i łączy się z wodą morską. Widać mętną, brązową wodę z rzeki mieszającą się z błękitną morską wodą. Tylko w Melace udało mi się zobaczyć to naturalne zjawisko działania natury.
transport wodny
pływając łodzią po rzece można również wiele ciekawych rzeczy w Melace zobaczyć.